<podkład>
Jak wygląda świat, kiedy życie staje się tęsknotą? Wygląda papierowo, kruszy się w palcach, rozpada. Każdy najmniejszy ruch przygląda się sobie, każda myśl przygląda się sobie, każde uczucie zaczyna się i nie kończy. I w końcu sam przedmiot tęsknoty robi się papierowy i nierzeczywisty. Tylko tęsknienie jest prawdziwe, uzależnia. Być tam, gdzie się nie jest, mieć to, czego się nie posiada, dotykać kogoś, kto nie istnieje. Ten stan ma naturę falującą i sprzeczną. Jest kwintesencją życia i jest przeciwko niemu. Przenika przez skórę do mięśni aż po nasady kości. Nie ma od niego żadnej ucieczki. Trzeba by było uciec poza własne ciało, a nawet poza siebie. Dniami było to męczące, ale wieczorami było nie do zniesienia. Wieczorami to wszystko wracało do niej ze zdwojoną siła. Wieczorami wszystko wracało do formy sprzed kilku miesięcy. Wieczorami znowu potrafiła wylać zupełne morze łez. Miała chwile zwątpienia. Momentami płakała z bezradności. Momentami nie dawał sobie rady i miała już dość tego wszystkiego. Jednak miała wokół siebie osoby ,które jej na to nie pozwoliły. Miała przy sobie osoby ,które jeszcze trzymały ją w pionie. Kiedy zdawało jej się ,że już stoi stabilnie o własnych siłach, znów upadała widząc co rusz jakąś nowinkę na temat związku tego o którym tak bardzo pragnęła zapomnieć. Bolało, jak cholera. Zadawał jej niewyobrażalne ciosy w dziurawe serce, właśnie takimi rzeczami. Bolało ją jego szczęście. Bolało ,że wmawiał jej fałszywą miłość ,a potem tak po prostu, bez słowa wyjaśnienia odszedł. Choć minął już ponad rok ona dalej nie potrafiła się z tym wszystkim pogodzić. Choć starała się jak mogła, nie potrafiła o nim zapomnieć. Mogłaby zupełnie odciąć się od tego świata, nie czytać żadnych wiadomości, ale ilekroć spojrzała by na swoją kruszynkę to wszystko by wracało. Ilekroć nie patrzyłaby na małego, tylekroć miała przed oczami jego cudowny uśmiech. Uśmiech ,którym obdarzał ją niemal codziennie. Uśmiech ,którego nie potrafiła za nic w świecie nienawidzić. Bo po kilku minutach nienawiści powracała okropna tęsknota. Tęsknota za smakiem jego ust. Tęsknota za jego ciepłem. Tęsknota za zapachem jego perfum. Tęsknota za jego bliskością. Tęsknota po prostu za nim.Dni mijały, a ona mogła patrzeć jak Antoś rośnie z dnia na dzień. Jak co raz bardziej upodabnia się do niego. Jak staje się o wiele mniejszą kopią swojego ojca. Mogła patrzeć na swoje największe szczęście jakim bezsprzecznie był ten mały człowieczek ,który wprowadził tak wiele rewolucji w jej życiu. Człowieczek ,który sprawił ,że znów potrafiła szczerze się uśmiechać. Człowieczek ,którego pokochała nie mniej niż jego. Człowieczek ,który z dnia na dzień stał się jej całym światem. Był jej niewyobrażalnym szczęściem i nie wyobrażała sobie życia bez niego. Choć maluch dawał jej ogrom radości cały czas odczuwała wielką wyrwę w sercu jaka po sobie pozostawił niebieskooki. Choćby starała się być szczęśliwa z kimś innym ponownie się zakochać to nie potrafiła. Bo gdy już pojawiał się jakiś kandydat albo uciekał spłoszony informacją o dziecku, albo zarzucał jej brak zaangażowania. Nie potrafiła żyć z nikim innym. Zaniechała nawet tej chęci. Chciała być po prostu jak najlepszą matką dla Antosia. Chciała być z jedynym mężczyzną życia jakim był z pewnością maluch. Ogromnie pomagała jej matka, a także jej partner oraz co dziwne od czasu do czasu druga z babć. Po kilku tygodniach od porodu wróciła do jakiejkolwiek aktywności fizycznej. A już po dwóch miesiącach powoli wdrażała się w trening we wrocławskim klubie. Ba, pracowała na tyle ciężko na własną formą, że udało jej się przebić do meczowej dwunastki na najważniejsze mecze w sezonie, a także pomóc drużynie w walce o medale na tyle ile potrafiła. Może nie była w wyśmienitej dyspozycji, ale była w stanie wraz z drużyną zdobyć srebrny medal co nie uszło uwadze trenera ,który zaprosił ją na zgrupowanie reprezentacji.
-Rośniesz jak na drożdżach szkrabie.-uśmiecha się Iwona spotykając blondynkę na spacerze z maluchem
-To fakt, wyrasta z ubrań w ekspresowym tempie.-uśmiecha się
-Co się dziwić, po kimś to w końcu mas.-odpowiada
Przez kilka dobrych minut przeprowadziły mniej lub bardziej sensowną rozmowę w której jak zwykle głównym tematem był niebieskooki maluch wiercący się w wózku. Po pożegnaniu z kobietą zmierzała spokojnie w kierunku swojego osiedle gdy nagle usłyszała czyjeś wołanie na dźwięk ,którego niemal natychmiastowo się odwróciła.
-Kuba?-dziwi się
-Ola, powiedz mi o co chodzi i proszę cię, nie szukaj wymówek.
-Co mam ci powiedzieć?-rozkłada bezradnie ręce
-To jest dziecko Bartka?-pyta spoglądając na nią jednak widząc brak reakcji z jej strony mówi- Powiedz Ola. To prawda? Gdyby tak nie było nie rozmawiałabyś z jego matką, mam rację?
-Co ci mam powiedzieć Kuba? Powiedz, no co?
-Powiedz tylko czy to prawda.
-A jak myślisz?
-Myślę ,że to jego dziecko. Nie mylę się?-pyta na co ona dość nieśmiało kręci głową- On o tym nie wie?
-Skąd ma wiedzieć? Zostawił mnie, zabawił się mną kilka miesięcy, a potem zniknął.
-Dlaczego mu nie powiedziałaś?
-A dlaczego miałabym to zrobić? Ma swoje życie, nie zamierzałam mu tego niszczyć.
-Mimo wszystko, sądzę ,że powinien wiedzieć.
-To nie ty będziesz o tym decydował.-odpowiada po czym zamierza odejść
-Powiem mu.
-Ciekawo jak mu to udowodnisz, no jak?
-Może to szantaż, ale wiem gdzie mieszkasz Oli.
-Skąd?-dziwi się
-Wynajmujesz mieszkanie od siostry Agi.-rzuca
-Rób co chcesz, nie obchodzi mnie to.
-Stój.-zatrzymuje ją- Nie powiem mu, ale ty to zrób.
-Nie widzę sensu. On kogoś ma, z resztą nie obchodzi mnie już jego osoba.
-Szkoda, bo jego twoja obchodzi jak najbardziej.
-Kuba, daruj sobie, naprawdę. Cześć.-rzuca po czym odchodzi. Przez resztę wieczoru nie może wyrzucić z głowy słów atakującego. Nie może wyrzucić z głowy tej rozmowy. A zwłaszcza jego jednego zdania. Czy to możliwe by jemu dalej zależało? Nie odzywał się następne kilka miesięcy, to nie mogło być prawdą. Po prostu nie mogło. Przez następne kilka dni to wszystko nie dawało jej spokoju. Przez następne kilka dni myślała o nim jak szalona. Tęskniła za nim i kochała dalej jak szalona.
-Niech zgadnę, dale o nim myślisz?
-A czy da się zapomnieć o kimś kogo się kocha?-odpowiada
-Za nic w świecie.
-No właśnie.-wzdycha
-Może to jakiś znak?
-Co masz na myśli?-marszczy brwi
-Może wreszcie powinnaś mu powiedzieć?
-Nie mamo. On już ułożył sobie życia, ja powiedzmy ,że też i nie ma w nim miejsca dla niego.
-Czy aby na pewno?-docieka
-Nie chcę znów przez to przechodzić.
-To twoje życie i ja za ciebie go nie przeżyję, ale proszę cię, zastanów się, miej na uwadze dobro nie tylko swoje ,ale też małego.
Nie byłą już ta beztroską dwudziestokilkolatką. Nie była już zdana na łaskę samej sobie. Nie mogła już myśleć egoistycznie. Chcąc nie chcąc nie mogła myśleć już tylko o sobie. Musiała mieć na uwadze przede wszystkim dobro swojego małego szkraba, nie swoje własne. Musiała się kierować tym co było najlepsze dla niego, a własne potrzeby zrzucić na dalszy plan. Była matką i musiała myśleć jak matka.
Dzień jak co dzień. Tradycyjnie wyskoczyła z małym na spacer na świeżym powietrzu. Zrobiła drobne zakupy do domu. Wstąpiła w odwiedziny do mamy po której prośbach zostawiła jej ukochanego wnuczka po jej opieką tym samym mając wolny wieczór. Pierwszy raz od bardzo dawna cisza roznosząca się po mieszkaniu aż dźwięczała jej w uszach. Panoszyła się po pustym mieszkaniu nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Zjadła po raz pierwszy od bardzo dawna porządną kolację. Pierwszy raz od bardzo dawna wzięła długą i aromatyczną kąpiel. Pierwszy raz od bardzo dawna się wyspała i zjadła śniadanie bez pośpieszającego ją do przyłączenia się do zabawy Antosia. Tuż przed południem odebrała go od babci i w okolicach wieczora ułożyła do snu. Siedziała jak niemal co wieczór przed ekranem telewizora wlepiając wzrok w jego ekran i z uwagą przysłuchując wiadomości ze świata. Błogiej chwili o dziwo nie przerwał jej płacz malucha, a dzwonek do drzwi.
-Co ty tutaj robisz?-rzuca oszołomiona jego widokiem
-Nie widać? Stoję i chcę porozmawiać.-odpowiada ze spokojem
-Może ja nie chcę? Może nie mamy o czym?-rzuca po czym chce zamknąć drzwi jednak on jej to uniemożliwia po czym wślizguje się niezważając na jej protesty do mieszkania.
-Wyjdź.-mówi podnosząc ton głosu blondynka
-Nie wyjdę. Zbyt długo zajęło mi znalezienie cię żeby teraz tak po prosu odejść.
-Chyba słabo szukałeś, skoro zajęło ci to ponad rok.-odpowiada z ironią
-Daj mi się wytłumaczyć, błagam cię.
-Nie chcę tego słuchać.
-Ola błagam cię. Wiem ,że zachowałem się jak ostatni idiota, wiem ,że wszystko zniszczyłem. Wiem to doskonale. Żałuję ,że tak późno to zrozumiałem. Żałuj tego jak niczego innego na świecie. I wiem o wszystkim. Uwierz, gdybym wiedział ,że jesteś w ciąży, nie zrobiłbym tego.
-Skąd taka pewność ,że jest twoje?-pyta
-A nie jest?-patrz prosto w jej oczy na co ona odwraca wzrok
-Kto się wygadał. Twoja matka czy Kuba?
-Żadne z nich nie musiało tego robić.-odpowiada- Widziałem cię. Widziałem cię wczoraj w parku. Myślałem ,że mi się przywidziało. Myślałem ,że to może ktoś podobny do ciebie, ale ciebie nie mógłbym pomylić z nikim innym. Resztę historii skleili mi Kuba i moja matka. Proszę, ty musisz mnie wysłuchać.
-Nic nie muszę.
-Proszę.-mówi cicho- Przecież wiesz jak jest praktycznie nie mieć ojca Oli, błagam cię.
-Zostać ojcem ,a nim być, to są dwie różne rzeczy.
-I chcę nim być. Chcę to wszystko naprawić. Daj mi szansę chociaż to wszystko wytłumaczyć.
-I co sobie myślisz? Myślisz ,że tak nagle ci wybaczę to wszystko i wpadnę ci w ramiona i wszystko będzie dobrze? Nie, nie będzie. Zachowałeś się jak ostatni dupek. Moje życie potem nie miało żadnego, większego sensu. Kiedy myślałam ,że wreszcie jakimś cudem udało mi się ciebie wyrzucić z głowy okazało się ,że jestem w ciąży. Byłam przerażona. Bałam się. Zostałam z tym wszystkim sama, a ty zabawiałeś się z jakąś blond cizią. Myślisz ,że jak ja się wtedy czułam? Wykorzystałeś mnie. Zabawiłeś się mną przez te kilka miesięcy, a kiedy ci się znudziłam zostawiłeś mnie i wziąłeś sobie następną. Najpierw rozkochałeś w sobie, a potem rzuciłeś jak ostatnią szmatę. Nienawidzę cię za to. Bardzo.-mówi ledwo powstrzymując łzy- Kiedy ty obracałeś swoją blond dziunię jak przechodziłam najgorszy koszmar z możliwych. Nawet nie wiesz ile mnie to wszystko kosztowało. Musiałam przerwać karierę. Musiałam znosić wszystko zupełnie sama, bez żadnego wsparcia. Nawet nie wiesz jak bardzo zazdrościłam kobietom ,które przychodziły ze swoimi mężami na wizyty kontrolne, a jeszcze bardziej gdy patrzyłam na szczęśliwe rodziny w szpitalu. Z pewnością gdyby nie wsparcie moich najbliższych chyba bym zwariowała. Zwariowałabym sama z tym wszystkim. Przez te wszystkie miesiące zastanawiałam się co zrobiłam nie tak. Zastanawiałam się co było przyczyną tego ,że tak po prostu mnie zostawiłeś? Zastanawiałam się po jaką cholerę tak bardzo na początku starałeś się o moją uwagę, rozkochałeś w sobie, zupełnie zmieniłeś, a potem nagle się znudziłeś? Byłam po prostu kolejną laską do zaliczenia? Powiedz, po prostu powiedz.
-To nie tak, Oli zrozum. Byłaś dla mnie cholernie ważna, z resztą dalej jesteś!-przerywa jej- Byłaś zupełnie inna od wszystkich dziewczyn jakie dotąd spotkałem. Ty jako jedyna nie widziałaś we mnie wielkiego maczo, naczelnego przystojniaka kadry i nie wzdychałaś do mnie jak reszta. Ty jedyna nie byłaś nawet zainteresowana tym żeby na mnie spojrzeć. Tobie jedynej byłem obojętny. Miałaś w sobie coś takiego ,że nie potrafiłem oderwać od ciebie oczu. Z każdym kolejnym spotkaniem pragnąłem więcej i więcej. Poczułem do ciebie coś wyjątkowego, coś co zupełnie mnie przeraziło. Byłaś inna, ale przez to byłaś właśnie dla mnie tak bardzo wyjątkowa. Stałaś się dla mnie okropnie ważna. Nie potrafiłem już bez ciebie funkcjonować, a przynajmniej tak mi się wydawało. Każda spędzona z tobą chwila była dla mnie jedną z najlepszych w życiu. Uwielbiałem jak mi docinałaś. Jak się uroczo uśmiechałaś. Jak co ranek witałaś mnie pocałunkiem. Jak patrzyłaś na mnie. Uwielbiałem nawet nasze głupie kłótnie. Uwielbiałem jak się nieśmiało przytulałaś do mnie. Jak nieśmiało łapałaś mnie za rękę. Uwielbiałem patrzeć na ciebie gdy jeszcze słodko spałaś. Uwielbiałem być z tobą choć nie byłaś łatwą osobą jeśli chodzi o te sprawy. Kiedy wydawało mi się ,że między nami jest wszystko niemal idealnie odezwały się demony przeszłości. Z początku moja była dziewczyna nagle przypomniała sobie o mnie. Nie dawała mi spokoju. Wydzwaniała, błagała o spotkanie. Powiedziała ,że była ze mną w ciąży. Powiedziała ,że urodziła moje dziecko. Błagała mnie żebym do niej wrócił. Nie mogłem ci tego zrobić. Nie chciałem cię w to mieszać. Z pewnością nie chciałabyś być ze mną. Pewnie znienawidziłabyś mnie nie mniej niż teraz. Nie chciałem cię ograniczać. Po prostu uległem jej błaganiom. Pewnie dalej tkwiłbym w tym bagnie gdybym nie wrócił pewnego dnia wcześniej z treningu i nie zastał jej, z kolegą z jej pracy, który jak się okazało, jest dumny tatusiem jej dziecka. Wykorzystała mnie. Nie zależało jej na mnie, tylko na pieniądzach. Należało mi się to w zupełności. Gdy potem próbowałem cię odnaleźć za cholerę nie mogłem. Twoja matka milczała jak grób, a Agata nie chciała nawet ze mną rozmawiać. Szukałem cię jak szalony przez dobre kilka miesięcy na daremno. Straciłem nadzieję aż do wczoraj gdy cię zobaczyłem. Zupełnie oszalałem. A gdy dowiedziałem się ,że moja matka doskonale wiedziała o wszystkim najzwyczajniej w świecie się wściekłem. Nie dziwię ci się ,że nie chciała mnie widzieć i w dalszym ciągu tak z pewnością tak jest. Spieprzyłem to wszystko. Zniszczyłem wszystko w cholerę. Straciłem kogoś kogo tak naprawdę kochałem i żałuję ,że zrozumiałem to dopiero gdy cię straciłem. Jestem największym kretynem świata Oli.
-Żadna nowość. Jesteś największym idiotą na świecie i dobrze ,że o tym wiesz. Potwierdziłeś tym wszystkim teorię ,że jednak wy wszyscy jesteście dokładnie tacy sami.
-Proszę cię, daj mi to naprawić. Błagam.
-Ja już ułożyłam sobie życie Bartek i w nim nie ma miejsca dla ciebie, zrozum to. Myślę ,że ty powinieneś zrobić to samo. Zapomnij, po prostu zapomnij o mnie.
-Wiesz ,że to niemożliwe. Doskonale to wiesz.-szepcze- Daj mi chociaż go zobaczyć, choć tyle.
Bez żadnego słowa zaprowadziła go do niebieskiego, przytulnego pokoiku w którym w łóżeczku słodko spał jej największy skarb. Kiedy widziała jak przyglądał się na małego miała ochotę wybuchnąć płaczem. Miała ochotę przytulić się do niego najmocniej jak tylko potrafiła i już nigdy go nie wypuszczać. Miała ochotę, lecz tego nie zrobiła.
-Jest do ciebie podobny.-mówi cicho po chwili ciszy- Ma twoje usta i nos.
-Kogo ty oszukujesz, doskonale wiesz ,że jest zupełnie podobny do ciebie Bartek.-odpowiada by po chwili widzieć delikatny uśmiech na twarzy przyjmującego. Dopiero po dłuższej chwili opuszczają pokój i kierują się ku drzwiom wyjściowym.
-Dziękuję ,że mnie wysłuchałaś, że pozwoliłaś mi go zobaczyć.-mówi na co ona wzrusza tylko obojętnie ramionami uciekając wzrokiem- Kocham cię Oli.
-Słucham?-podnosi wzrok zatrzymując się na jego błękitnych tęczówkach
-Kocham cię i nie chcę cię znowu stracić, stracić was.
-Bartek..
-Nie odpuszczę.-mówi cicho niebezpiecznie zbliżając się do niej
-Po co to robisz? Nie oczekuję od ciebie ,że nagle będzie wspaniałym ojcem. Poradzę sobie.
-Wiem to, ale zrozum, ja chcę.-odpowiada- Chcę by było jak kiedyś.
-Proszę cię..
-Nie, to ja cię proszę Oli. Pozwól mi to naprawić.-patrzy prosto w jej oczy by po chwili zasmakować jej ust.
-Idź już.-mówi blondynka wyrywając się z objęć niebieskookiego. Gdy tylko ten znika za drzwiami osuwa się po ścianie. Dotyka palcami swoich ust. Po raz pierwszy od ponad roku znów poczuła smak jego ust. Znów poczuła te przyjemne motylki w brzuchu gdy tylko był obok. Znów poczuła to przyjemne ciepło jakie zawsze jej dawał. Znów zapragnęła go mieć.
Tak jak obiecał tak też zrobił. Nie ustępował. Nie dawał jej spokoju choć ona sobie go życzyła. Starał się jak tylko potrafił. W zupełności kupił małego, który po kilku jego wizytach go zdecydowanie polubił. Ale czy kupił ją? Niekoniecznie. Choć również o jej uwagę starał się zabiegać nijak nie potrafił przemóc jej niechęci. Jednak gdy blondynka patrzyła na niebieskookiego wielkoluda bawiącego się z małym blondynkiem nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Nie potrafiła powstrzymać się przed bujaniem w obłokach ,że takie obrazek kiedyś będzie jej codziennością.
-Nie wiedziałam ,że z ciebie taka dobra opiekunka.-rzuca gdy ten pojawia się w kuchni
-Jak widać, opiekunka doskonała.-odpowiada z uśmiechem- Ja nie wiem skąd on ma tyle energii.
-Wyobraź sobie ,że ja mam tak na co dzień.
-Domowa siłownia.-dodaje
-Coś w tym rodzaju.-rzuca
-Też bym.. chciał tak mieć na co dzień.-mówi na co ona podnosi wzrok ,a jego ogromna dłoń zaciska się na jej.
-Ja nie potrafię.-wstaje od stołu i podchodzi do okna.- Nie potrafię jeszcze ci zaufać. Nie potrafię na ciebie spojrzeć by nie czuć bólu. To za szybko.
-Poczekam. Poczekam tyle ile będziesz chciała, choćby miało to trwać wieczność.-mówi pomimo jej protestów zamykając ją w szczelnym uścisku. Pomimo początkowego wzbraniania się uległa mu. Brakowało jej tego ciepła. Brakowało jej jego ciepła. Z tej chwili wyrwało ich ciche kwękanie malucha ,które niemal natychmiast załagodził przyjmujący. Gdy powrócił jak gdyby nigdy nic usiadł tuż obok niej na kanapie. Ramię w ramie.
-Nie wyganiasz mnie?
-Nawet gdybym chciała, podziałałoby?
-Nie.-kręci głową.
<podkład>
Ich rozmowa nie przypominała z pewnością tej sprzed kilkunastu miesięcy. Nie rozmawiało im się tak swobodnie. W większości rozmowa ta nie miała głębszego sensu i zazwyczaj schodziła na temat Antka. Prócz tego już chyba nie potrafili rozmawiać na inne tematy. Gdy zapadała niezręczna cisza oboje spoglądali na siebie ukradkiem niczym para nastolatków. Ta cisza, a także obecność tego drugiego można by rzec ,że krępowała oboje. Nie byli już tak swobodni w swojej obecności jak te kilkanaście miesięcy temu. Nie byli także tymi samymi osobami co te kilkanaście miesięcy temu. Każde z nich choć zewnętrznie wciąż było tymi samymi ludźmi to wewnętrznie zmienili się. Zmienili swoje poglądy na pewne sprawy. Zmienili nieco swoje priorytety. Zmienili się i czy to nie mogło przeszkodzić im w chociażby błahej i nic nie znaczącej rozmowie? Mogło i to właśnie robiło. Choć znali się teoretycznie doskonale, to praktycznie momentami czuli się jak obcy sobie ludzie. Pomimo wielu zmian w ich życiu jedno z pewnością się nie zmieniło. Niezmienne było wciąż uczucie jakim obydwoje się darzyli. Wciąż czuli do siebie to samo choć może nie do końca potrafili się do tego przyznać. Wciąż się kochali choć przyznanie się do tego nie było proste. Wciąż się kochali choć mogli o sobie zapomnieć.-Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?-mówi z wyrzutem blondynka
-Co takiego?-marszczy brwi
-Nie udawaj już głupiego dobrze. Po co to wszystko? Po co te wszystkie gadki jak bardzo jesteśmy dla ciebie ważni skoro ty wyjeżdżasz zaraz do Włoch?
-Chciałem ci powiedzieć, naprawdę..
-I jak ty to sobie wyobrażasz? Chciałeś być obecny w życiu małego, ale będąc tam to chyba nie będzie możliwe. A może liczyłeś na to ,że rzucę wszystko dla faceta ,który niemal zniszczył mi życie i wyjadę za tobą do tych pieprzonych Włoch?! O nie, mylisz się. Więc jeśli masz zniknąć z naszego życia, zrób to teraz, dla dobra małego zanim zdąży się do ciebie przyzwyczaić.
-Proszę cię.
-Nie Bartek, to ja cię proszę. Tak będzie lepiej.-mówi z kamienną twarzą po czym odchodzi.
Byłaś na niego zła. Była wściekła. Znowu nie powiedział jej prawdy. Znów poczuła się okłamana. Znów zabolało. Tak po prostu chciał wyjechać. Tak po prostu chciał znów zniknąć z jej życia. Najpierw przyzwyczaił do swojej obecności, a potem znów zniknie. Wolała żeby zrobił to teraz niż potem nagle. Nie wiedziała co on sobie wyobrażał, nie wiedziała jak on to widział, nie wiedziała nic.
Dostała to czego chciała. Zniknął z ich życia. Tak po prostu powtórnie odszedł. Choć w głębi serca nie chciała tego wiedziała ,że tak po prostu będzie lepiej. Wiedziała ,że wolała żeby odszedł teraz niż potem gdy już zarówno mały jak i ona sama zupełnie przywyknie do jego obecności. Zanim znów straciła by dla niego głowę. Zanim by znów pokochała tak jak kochała wcześniej.
Po tym tęskniła chyba jeszcze bardziej. Po tym jak przywykła do jego obecności codziennie czuła jeszcze większą pustkę. Nie było komu zabawiać się z małym gdy ta zajmowała by się swoimi sprawami. Nie było komu bawić małego do rozpuku. Nie było komu uśmiechać się do niej i pomimo jej protestów przytulać. Nie było nikogo kogo tak bardzo by kochała za to co było i nienawidziła za to co jej zrobił. Przychodziły momenty trudne. Przychodziły momenty w których żałowała swojej decyzji. Były momenty w których tęskniła za tym charakterystycznym śmiechem i lazurowymi oczami pełnymi ciepła i miłości. Były momenty w których umierała z tęsknoty. Z tęsknoty za nim. Bywały dnie ,że to było nie do zniesienia. Bywały momenty w których miała wręcz wyrzuty sumienia. Były momenty w których już sięgała po telefon.
-On dzisiaj wylatuje do Włoch Oli.
-I co mam zrobić? Zabronić mu? Jest dorosły, poradzi sobie.
-Przecież widzę jak się męczysz. Naprawdę chcesz mieć do końca życia wyrzuty sumienia ,że tak po prostu dałaś mu kosza, że tak po prostu na własne życzenie go straciłaś? Widziałaś jak bardzo Antoś go polubił? Z resztą chyba nie tylko on...
-Już za późno.-rzuca wzdychając
-Nie jest za późno! Leć na lotnisko Oli!
-Nie zdążę nawet gdybym chciała.
-Nie marudź tylko leć, może akurat?
Nie musiała jej powtarzać dwa razy. Niemal natychmiast zerwała się i pognała na dół. Po drodze na lotnisko złamała z pewnością szereg przepisów drogowych za które mogłaby nazbierać szereg punktów karnych ,ale nie obchodziło jej w tym momencie. Wpadła na płytę lotniska gorliwie rozglądając się dookoła. Niemal od razu wyrwała do pań obsługujących pasażerów. Aż do samego końca tliła się w niej nadzieja ,że jeszcze nic straconego. Niestety dość sympatyczna pani zabrała jej wszelkie złudzenia. Zabrakło jej zaledwie pięciu minut. Cholernych pięciu minut żeby móc jeszcze go zatrzymać. By jeszcze móc wszystko naprawić. A teraz? Teraz będzie musiała żyć z tym cholernym poczuciem winy i pustki. Będzie musiała żyć ze świadomością ,że on może kogoś poznać tam przez te dobre kilka miesięcy i zupełnie o niej zapomnieć. A to było dla niej najgorsze. Odebrała sobie sama szansę na bycie szczęśliwą choć prawdziwe szczęście było już na wyciągnięcie ręki. Wracała zupełnie struta i bez większych chęci do czegokolwiek do mieszkania. Trzasnęła ze złości drzwiami i zrezygnowana rzuciła torebką o ścianę.
-Nie pytaj nawet. Spieprzyłam wszystko. Dosłownie wszystko. Nie zdążyłam.-mówi zmierzając ku salonowi gdzie oczekuje zastać przyjaciółkę pod której opieką pozostawiła swoją pociechę jednak przystaje z niedowierzania wcale jej tam nie zastając. Jest spiorunowana jego widokiem.
-Nie powinieneś właśnie lecieć do Włoch?-wyrzuca z siebie
-Powinienem.-odpowiada
-Więc co tu robisz?
-Czekam na ciebie. A ty gdzie się podziewałaś?
-Tu i ówdzie.-odpowiada nieprzerwanie patrząc mu prosto w oczy
-Nie mogłem wyjechać.
-Dlaczego? Przecież nic się tutaj nie trzyma.
-Właśnie trzyma. Kobieta ,którą kocham najbardziej na świecie i bez której nie potrafię żyć choć momentami niemiłosiernie mnie denerwuje, irytuje i nawet obraża. I choć czasem jest wredną małpą i bezwzględną femme fatale w środku jest kimś wyjątkowym. Dla mnie jest tą jedyną bez względu na wszystko. Kocham się Oli i nie chcę cię tracić. Nie chcę tracić was.-mówi przytulając ją- Obiecuję ci ,że już nigdy, przenigdy was nie zostawię.
-Nic nie obiecuj. Po prostu bądź.-mówi spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem by po chwili poczuć cudowny smak jego ust na swoich. By znów poczuć jego cudowne ciepło i bliskość. By poczuć znów ,że jest obok i będzie już zawsze. By znów kochać i być kochaną.
Bo w życiu nigdy nie można niczego zaplanować. Najpiękniejsze chwile przyjdą niespodziewanie w najmniej spodziewanym momencie. Należy cieszyć się każdym kolejnym dniem. Należy czerpać z życia garściami to co oferuje nam najlepszego. Po prostu żyć tak jakby nie miało być jutra, jakby dzień dzisiejszy był naszym ostatnim. Iść przez życiową ścieżkę pewnym krokiem i gdy się czasem potkniemy trzeba wstać, otrzepać się i kroczyć dalej. Większość w chwil w życiu może być nic nie warta, błaha, ulotna. Ale chwilę spędzone z ukochaną osobą są czymś wyjątkowym. Bo posiadanie kochanej osoby u swojego boku jest ogromnym darem. Bo z taką osobą nie straszne na nam nic. Z nią zawsze przetrzymamy wszystkie, nawet najgorsze próby na jakie wystawia nas Bóg. Bo miłość nigdy nie umrze. Nigdy nie wygaśnie. Będzie trwała aż po nasz kres. I choć może być wystawiana na różne życiowe próby nigdy jej płomień nie zgaśnie. Bo jest ona nieprzerwaną więzią ,której nie jest w stanie zakończyć nawet śmierć. Więc używajmy życia, kochamy i bądźmy kochanymi. Bo każde chwile spędzone we dwoje są nieulotne i nigdy nie odejdą w niepamięć. Bo te chwile są cudem o który należy dbać i pielęgnować co dnia.
__________________________________________
Z pewnością nie jest to typowy dla mnie epilog, ale trzeba się trochę próbować nieprawdaż? Cóż mam powiedzieć. Nadszedł koniec mojej przygody tutaj, a także kres tejże opowieści. Opowieści może i specyficznej, może i wyjątkowej, może i dennej, ale opowieści ,która napisałam dokładnie tak jak sobie to zaplanowałam. Były rozdziały różne, od beznadziejnych do powiedzmy dobrych i zadowalających. Były okresy kryzysu twórczego i chwile zwątpienia we własne możliwości. Bywało różnie, ale jakoś wspólnymi siłami dobrnęłyśmy razem do końca. Co do epilogu, wypowiadać się nie będę, to pozostawiam Wam moje drogie. Mam nadzieję ,że choć w małym stopniu przypadnie on Wam do gustu.
Cóż, jedno wielkie DZIĘKUJĘ za to ,że byłyście i wspierałyście. To dla mnie naprawdę wiele znaczyło, uwierzcie :) Tak jak obiecała znikam na chwilę. Na ile dokładnie, trudno mi powiedzieć. Potrzebuję trochę przerwy. Potrzebuję nieco przewietrzyć głowę i nabrać trochę pomysłów do głowy. Bo nie chciałabym tworzyć czegoś czego nie byłabym zadowolona bo to nie jest problem. Chcę wrócić do Was pewnego październikowego dnia z głową pełną nowych pomysłów do zapisania i z czymś konkretnym czym mam nadzieję będą 'Sprzeczni'. I kto wie, może dodatkowo z czymś krótkim na zakończenie? To ,że znikam na chwilę z bloggowego świata nie oznacza ,że znikam zewsząd. Będę jak zawsze czytała, więc śmiało piszcie o nowościach u siebie, a także zawsze możecie mnie znaleźć na asku czy twitterze bądź pod numerem gadu-gadu. Na chwilę obecną żegnam, do października. Do przeczytania.
Czołem załoga!
wingspiker.