sobota, 31 sierpnia 2013

Perwersja ósma.

Sportowa droga każdego sportowca jest długa i wyboista. Czasami pracuje się latami, wylewając siódme poty na sali treningowej by zdobyć ten jeden, upragniony tytuł. Czasami trzeba zaznać te sto razy smaku porażki by zaznać smaku prawdziwej wygranej. Czasem trzeba przegrać by powrócić jeszcze silniejszym. Czasem można czekać na ten jedyny sukces latami i nigdy go nie doświadczyć. Sport jest równie nieprzewidywalny co życie. Tak naprawdę nikt nie ma gwarancji osiągnięcia sukcesu. Jednak każdy z tych, którzy podejmują rękawicę ma ambicje. Ma ambicje ,które z każdym kolejnym sukcesem, czy porażką rosną. To one sprawiają ,że gdy mamy kompletnie dość i mamy ochotę rzucić wszystko w cholerę mu na to nie pozwalają. Choć i czasem ambicje mogą zaprowadzić nas donikąd, mogą nas zgubić. Trzeba jednak wierzyć. Wierzyć i walczyć czasem i z samym sobą by osiągnąć szczyt. Czasem też odnieść życiową porażkę by podnieść się z dna i pokazać wszystkim jak bardzo się wobec ciebie mylili. Pokazać im ,że jesteś najlepszy bez względu na wszystko i wszystkich.
 -Ja wiem ,że ćwierćfinał w Londynie to dla was życiowa porażka, ale nie możesz siedzieć w domu i użalać się nad sobą.-mówi blondynka widząc pochmurnego niebieskookiego- Porażki są wkalkulowane w życie każdego sportowca.
 -Łatwo ci to mówić, nie było cię tam.
 -No właśnie. Mnie nawet nie było na Igrzyskach, nawet nie miałam okazji by spełnić swoje marzenia.-odpowiada mając przed oczami sromotną porażkę w kwalifikacjach- Wy mieliście, walczyliście, ale nie starczyło. Musicie przecież z tym jakoś żyć, to nie koniec świata.
 -Walczyliśmy? Przegrywaliśmy jak ostatni frajerzy i to boli najbardziej. 
 -Tak, daliście ciała.-przytakuje mu na co on piorunuje ją spojrzeniem- Ale jestem pewna ,że jeszcze nie jedno złoto wygracie, więc nie siedź jak baba i nie płacz już Kurek.
 -Przypomnieć ci ile tobie zajęło ogarnięcie się po kwalifikacjach?
 -Nie, nie musisz. Miłego płakania. Jakbyś skończył, znasz mój adres.-podrywa się po czym z trzaskiem drzwiami wychodzi. Trafił w samo sedno. Pomimo upływu miesięcy bolało ją to. Szczerze zazdrościła mu tego ,że może spełnić swoje marzenie o uczestnictwie w wydarzeniu o jakim marzy każdy sportowiec. Doskonale wiedział w jak podłym nastroju była jeszcze długo po tym wydarzeniu. Doskonale wiedział jak bardzo jest to drażliwy temat. Czy ją zdenerwował? Owszem. Była na niego wściekła, choć wiedziała ,że po prostu w ten sposób odreagowuje tą porażkę. Wiedziała ,że musi sobie to przemyśleć, pobyć sam na sam ze sobą. Wiedziała ,że po prostu potrzebuje czasu.
 -Przepraszam.-widzi jego osobę gdy otwiera drzwi swojego mieszkania po blisko pięciu dniach milczenia- Przepraszam, wiesz ,że nie chciałem tego powiedzieć.
 -Chciałeś.-wtrąca
 -Po prostu czuje się jak ostatni frajer i już.
 -Nie jesteś frajerem.-odpowiada
 -Miło ,że ty jedna chociaż tak myślisz.-zmusza się do delikatnego uśmiechu
 -Nie tylko ja, uwierz, jeszcze jakieś kilka tysięcy kibiców i twoich hotek.-chichocze
 -Hotek?-marszczy brwi
 -Piszczących trzynastolatek marzących o tym by zostać twoją żoną.-wybucha śmiechem
 -Podziękuję za takie fanki.-odpowiada opierając się o framugę drzwi- Spacer?
 -Spacer.-odpowiada.
Chyba nie byliby sobą gdyby od czasu do czasu się nie posprzeczali. Nie byliby sobą gdyby się zaraz nie pogodzili. Nie byliby sobą gdyby nie widywali się co najmniej kilka razy dziennie. Nie byliby sobą gdyby nie byli razem.
Wspólne chwile nie trwały w nieskończoność. Po zaledwie tygodniu blondynka musiała stawić się w zimnej Rosji. Po zaledwie wspólnych siedmiu dniach znów czekała ich rozłąka przez jakiś czas.
 -O kurwa mać.-rzuca gdy otwiera oczy po upojnej nocy z przyjmującym i widzi godzinę siódmą siedemnaście.-Ja się zabije.-zrywa się niemal natychmiast z łóżka. Niemal pędem gna do łazienki. Doprowadza się do względnego ładu.
 -Tobie co?-pyta zaspany niebieskooki gdy ta wpada na niego na korytarzu
 -Rosja wzywa. Za pół godziny muszę być na lotnisku.-rzuca zbierają resztę swoich rzeczy w ekspresowym tempie
 -Poczekaj, zawiozę cię.
 -Wyrobisz się w dwadzieścia minut?
 -Dla ciebie nawet w pięć!-rzuca po czym za chwilę znika z jej pola widzenia. Ta nerwowo spoglądając na zegarek pośpiesza go. Kiedy już o mało nie zostawia go samego ten pojawia się tuż obok niej. W pośpiechu zbiera wszystkie walizki ze swojego mieszkania uprzednio sprawdzając czy aby na pewno czegoś nie zapomniała. Niemal punktualnie wpada na lotnisko i za chwilę musi gnać na odprawę.
 -Będzie mi cię brakować zołzo.-szczerzy się przyciągając ją do siebie
 -To tylko trzy tygodnie.
 -Aż trzy tygodnie!-rzuca ze śmiechem
 -Niewyżyty.-skwitowała go blondynka
 -Dziwisz się mając taką kobietę?-rusza zabawnie brwiami co przyprawia ją o śmiech
 -To do zobaczenia za trzy tygodnie.
 -Pokaż tam ruskim ,że w Polsce też jest coś takiego jak siatkówka Oli.-uśmiecha się po czym wpija się w usta blondynki łącząc ich usta w namiętnym i jakże zachłannym pocałunku. Błogą chwilę przerwała im spikerka nawołujących wszystkich pasażerów lotu do Moskwy aby stawili się na odprawie. Odchodząc pomachała mu ostatni raz na pożegnanie i po raz ostatni spojrzała na jego promienny uśmiech. Po kilku godzinach lotu wreszcie dociera na miejsce. Moskwa wita ją zaledwie osiemnastoma stopniami i przelotnymi opadami. Od razu zajmują się nią przedstawiciele z klubu ,którzy wskazują miejsce zamieszkania i jej rozkład zajęć. Następnego dnia przystępuje już do zajęć i czuje na sobie nieufne wzroki rosyjskich koleżanek. Widzi też pogardliwe wzroki rosyjskich reprezentantek z pewnością gardzących umiejętnościami jakiejś tam Polki. Był charakterna co pokazała tym ,które gardziły nią już na pierwszym treningu blokując kilkakrotnie nie byle kogo, bo samą Natalię Obmoczajewą. Nie poprzestała na jednym treningu. Co raz to udowadniała im to na treningach. Dopiero z czasem przestała być traktowana jak intruz. Dopiero po kilku wspólnych treningach została 'zaakceptowana' przez grupę z którą po kliku dniach rozmów, wydawała się być już zintegrowana. Grupę z którą po zaledwie dwóch tygodniach trenowania wygrała turniej towarzyski zdobywając nagrodę najbardziej wartościowej zawodniczki. Nie obyło się bez krótkiego, wspólnego świętowania, okraszonego wyjazdem na tygodniowy obóz do Bułgarii. Po siedmiodniowej harówce w Warnie i wygranej całej serii sparingów wraca zmordowana do mieszkania ciągnąc za sobą walizkę i szczelnie opatulając się kurtką. Grzebiesz w torbie w poszukiwaniu kluczy do mieszkania. Po dłuższej chwili poszukiwań znajduje to czego szukała i gramoli się do pustego mieszkania. Wrzuca niemal od razu puste ciuchy do pralki po czym przeszukuje szafki w poszukiwaniu czegoś godnego zjedzenia. Po nie znalezieniu niczego takiego ponownie wciska na nogi swoje schodzone airmaxy, na plecy wrzuca kurtkę po czym zgarnia potrzebne rzeczy i udaje się do pobliskiego supermarketu będącego na jej szczęście, jedynym polskim sklepem w zasięgu. Zgarnia po drodze koszyk i wrzuca do niego produkty na swoją kolację. Cierpliwie czeka w wydającej się nie mieć końca kolejce, płaci za zakupy po czym spokojnym krokiem wraca do mieszkania. W zasadzie nie zdąża rozpakować zakupów, bo niemal za moment słyszy czyjeś dobijanie się do drzwi. Zmierza ku nim ze świętym przekonaniem ,że to z pewnością któraś z koleżanek wpada z wizytą. Jednak kiedy spogląda przez wizjer nie kryje zdumienia. 
 -Witam piękną panią, dawnośmy się widzieli, nieprawdaż?-rzuca z szarmanckim uśmiechem
 -Strzelam ,że tak z trzy tygodnie.
 -Szmat czasu.-dodaje z nieco wymuszoną powagą- Stęskniłem się za tobą mała.
 -Ja za tobą też wielkoludzie.-uśmiecha się delikatnie by po chwili poczuć jego ręce błądzące pod jej koszulką i smak jego ust na swoich. Są okrutnie siebie spragnieni. Są spragnieni swojej bliskości. Są spragnieni namiętności i czułości. Są spragnieni tego drugiego jakby nie widzieli się co najmniej kilka miesięcy. Nie mija kilka kilka minut ,a obydwoje są już bez górnej części garderoby i pozbywają się także tej dolnej. Nieprzerwanie toczą zaciętą walkę języków. Nieprzerwanie pragną siebie jak nigdy. Po chwili lądują w sypialni po drodze potykając się o jeszcze jakieś nierozpakowane pudła. Nie mija kilka minut, a już tworzą jedną spójną całość doprowadzając siebie nawzajem do istnej ekstazy. 
Dni mijały. Dni zamieniały się w tygodnie, a tygodnie w miesiące. Każde z nich było zupełnie pochłonięte swoją pracą, pracą ,która była ogromną częścią życia każdego z nich. Obydwojgu szło różnie, ale się nie poddawali, dalej dążyli do wyznaczonych sobie celi. Harowali jak szaleni na hali, wylewając hektolitry potu, ale nie zapominali o sobie. Wydawać się mogło ,że z każdym kolejnym dniem byli sobie co raz bliżsi. Niemal codziennie na nowo odkrywali siebie. Niemal codziennie choć mieszkali kilka kroków od siebie witali się uśmiechem na dzień dobry. Niemal codziennie jadali wspólnie śniadania śmiejąc się przy tym do rozpuku. Niemal codziennie byli ze sobą. Niemal codziennie on bawił się jej blond włosami, a ona uśmiechała się w sposób zarezerwowany tylko i wyłącznie dla niego. Niemal codziennie spędzali ze sobą magiczne chwile, które mogły wydawać się jakąś bajką.
 -Opowiadaj jak tam.-rzuca Agata gdy tylko zaczynają rozmowę na Skypie
 -Jakoś leci.-odpowiada
 -Jak treningi?
 -Trochę, nawet bardzo dostajemy w tyłek, ale warto bo jeszcze nie przegrałyśmy.-uśmiecha się
 -A co u.. was?-pyta niepewnie
 -Może to dziwne, ale w porządku, to aż dziwne.
 -Co takiego duża?-marszczy brwi
 -To co jest między nami. To jest tak wyjątkowe, że aż nierealne.
 -Po prostu jesteś w nim zakochana, czy to takie dziwne?
 -Dla mnie tak. Dla mnie to jest aż nadzwyczajne.
 -Bo to, co was łączy takie jest.-uśmiecha się
 -A co u ciebie? Bo strzelam ,że we Włoszech cieplej niż u nas.-śmieje się
 -To zdecydowanie.-odpowiada z uśmiechem- Patrzysz właśnie na najlepiej broniącą całej Serie A.-śmieje się- Z resztą chcą cię do nas ściągnąć.
 -Mnie?-dziwi się
 -Tak, są pod wrażeniem twoich umiejętności. Spodziewaj się telefonu, bo ktoś ekhm im go dał.
 -Jesteś szalona Ag.
 -Całe życie z wariatami.-śmieje się przyjaciółka.
Cieszyła się jej sukcesami. Cieszyła się ,że trafiła do naprawdę dobrego zespołu w Serie A, cieszyła się ,że jej przyjaciółka spełniła swoje marzenie o graniu we włoskiej lidze. Cieszyłaś się nie mniej gdy spotkałyście się podczas meczu Final Four Ligi Mistrzyń i to w samym finale. Na boisku nie miała jednak litości, choć jk szalona podbijała jej wręcz atomowe ataki z lewego skrzydła. Walka była zażarta, jednak z ostatecznego triumfy cieszyła się blondynka wraz z resztą Dynama zwyciężając po dramatycznym tie-breaku trzy do dwóch. Obydwóm się poszczęściło, bo Agata została wybrana najlepszą libero, a blondynka została uznana za najbardziej wartościową zawodniczkę całej imprezy. To nie był jednak koniec radości dla niej w tym sezonie. Po zaciętych pięciu meczach jej zespół pokonał dotąd niezwyciężone kazańskie Dynamo w walce o tytuł w Superlidze. Niebieskooki nie miał jednak tyle szczęścia co ona w tym sezonie. Sam doznał nieprzyjemnej kontuzji po której długo nie mógł dojść do siebie, a jego drużyna po wyeliminowaniu wielkiego Trentino w Lidze Mistrzów, w lidze zajęła odległe, dziewiąte miejsce.
 -Oli, my musimy porozmawiać.-rzuca ,a ją na sam dźwięk tych słów wzdryga
 -Stało się coś?
 -Ja nie wiem jak ci to powiedzieć.-mówi wyraźnie zakłopotany
 -Wal prosto z mostu, tak będzie najlepiej.
 -Oli, my.. my musimy się rozstać...
 -Słucham?
 -Ja nie chcę cię skrzywdzić i mieszać w coś co się stało.
 -Krzywdzić?!-niemal krzyczy- Za późno, już to zrobiłeś.
 -Oli, ja naprawdę nie chcę.. nie mogę cię w to mieszać, zrozum, tak będzie lepiej.
 -Dla kogo lepiej? Bo chyba nie dla mnie.-mówi ze łzami w oczach- Zabawiłeś się mną przez bity rok, znudziłam ci się, to teraz mam spadać? I po jaką cholerę to zaczynałeś? Po co za mną łaziłeś? Po co to wszystko Bartek?  No po co? Wy jesteście wszyscy tacy sami, dokładnie tacy sami. Cholerne dupki.
 -Oli..
 -Spierdalaj. Wystarczy już.-mówi ledwo hamując łzy- Po prostu mnie zostaw, dobrze? Wystarczająco już zrobiłeś.
Odszedł. Po prostu zniknął z jej życia. Urwał się kontakt. Nienawidziła go. Przeklinała go w duchu za to co jej zrobił. Przeklinała samą siebie ,że dała mu się tak łatwo uwieść, tak łatwo wykorzystać. Przeklinała, ale chyba zarazem dalej czuła do niego to samo. Chciała go nienawidzić, lecz nie do końca potrafiła. Po prostu nie umiała. Cały czas miała przed oczami ten uśmiech, tą twarz ,którą pokochała. Miała przed oczami jego i to bolało. Nigdy jeszcze tak w życiu nikt jej nie skrzywdził. Nigdy jeszcze tak w życiu nie pokochała drugiego człowieka i jeszcze nigdy tak w życiu nikt nie zabrał jej brutalnie tego co miała za najważniejsze w życiu. Czym było ono bez niego? Trudno było jej zdefiniować. 
Życie. Dla jednych niewyobrażalny dar od Boga, dal drugich ogromne przekleństwo. Życie. To nieustanna gra w której niczym fantastyczny bohaterowie mierzymy się z każdym kolejnym poziomem jakim jest każdy kolejny dzień życia. Życie. To nieustanna walka o samego siebie. To nieustanna walka o swoje marzenia o swoje własne szczęście. To nieustanna walka o to co w życiu najważniejsze. Życie to mała cholera ,która w najmniej oczekiwanym momencie rzuca nam niezmierzoną ilość kłód pod nogi. Kłód po których naporem upadamy. Kłód ,które czasem zamiast nas umacniać dołują nas i mamy ochotę wcisnąć game over. Kłód ,które wydają się zaporą nie do przejścia. Ważne by nie rezygnować. W życiu potykamy się niejednokrotnie, ale po każdym upadku musimy podnieść się i iść do przodu. Iść i nie dać życiu uciec przez palce. Bo choćby czasem niewiadomo jak bolało, trzeba po prostu iść. Iść niestrudzonym przez siebie. Iść i nie dać nikomu satysfakcji z tego ,że udało mu się nas złamać choć wewnętrznie krzyczymy...
__________________________________________
Jest i wyczekiwana przez was bomba. Cóż mam powiedzieć, zostałam na chwilę obecna już tylko z 'Nieulotnymi', których kres jest już za dwa rozdziały i chcę Wam obiecać, że dołożę wszelkich starań abyście były zadowolone z tego co się jeszcze tu ukaże. Wiem, że trochę przyśpieszyłam akcję, ale musiałam, bo gonił mnie trochę będący na horyzoncie epilog. Koniec opowiadania nie jest dla mnie tak do końca jasny, może nie koniec ,a jego termin. Nie wiem jak to będzie w tym tygodniu ze szkołą i tym wszystkim, więc nie obiecuję rozdziału na tygodniu, choć postaram się. Jeśli jednak się on nie pojawi, to spodziewajcie się go w okolicach piątku.
Ściskam, wingspiker.

środa, 28 sierpnia 2013

Perwersja siódma.

Życie jest niekończącym się splotem wydarzeń. Bywają okresy w życiu ,że jesteśmy na fali, dosłownie wszystko nam wychodzi. Wszystko czego byśmy się nie tknęli zamieniamy w złoto. Jednak po okresach zwyżkowego szczęścia przychodzą chwile gorsze. Chwile w których nie powodzi nam się. Chwile w których wszystko sypie się niczym domek z kart. Chwile w których mamy ochotę rzucić wszystko w cholerę. Chcemy ,ale dlaczego tego nie rzucamy? Nie rzucamy bo mamy wokół siebie osoby ,które tego nam kategorycznie zabraniają. Osoby ,które są z nami na dobre i na złe. Osoby ,które nigdy nas nie opuszczą, choćby wszyscy dookoła się odwrócili. Osoby będące naszą opoką, naszym wsparciem w takich właśnie chwilach.
 -No rzeczywiście, to moja wina ,że planowałam te wakacje od pół roku.-rzuca zdenerwowana
 -Przecież nie każę ci z nich rezygnować, tylko stwierdzam fakty, nie powiedziałaś mi nic.
 -Jestem dorosła, chyba nie muszę się nikomu tłumaczyć ze swoich decyzji.
 -Myślałem ,że mamy być ze sobą szczerzy.-rzuca
 -Jesteśmy. Jadę na wakacje. Miłego zapieprzania w Spale.-odpowiada blondynka po czym wrzuca walizkę do bagażnika i wsiada do samochodu. Nie czuje się za dobrze ze świadomością iż rozstali się w niezbyt przyjemnych okolicznościach. W zasadzie nie wiem dlaczego na niego tak naskoczyła, nie wiem dlaczego dała się tak łatwo wyprowadzić z równowagi. Wie ,że nie powinna była tak postąpić, ale wie też ,że nie może cofnąć czasu. Wie ,że chwila wolnego od siebie dobrze zrobi im obojgu. Swojego roztargnienia jeśli chodzi o przyjmującego stara się nie okazywać wobec przyjaciółek z którymi wybiera się na całe dwa tygodnie na Rodos. Wakacje w tylko i wyłącznie babskim gronie to było coś czego jej trzeba było. Żadnych facetów. Typowo babskie gadki i pogaduszki. Masa wygłupów i jeszcze więcej śmiechu. Litry kolorowych drinków z palemką i głupawe feministyczne żarty. Tak, zdecydowanie poprawiło jej to humor, choć myślami dalej była w Spale. Myślami była z nim. Była tak zamyślona ,że nawet nie spostrzegła się kiedy siedziała sama jak palec przy barze w czasie gdy jej przyjaciółki bawiły się na parkiecie uwodząc jakichś facetów.
 -Co taka piękne kobieta robi sama?-zagadnął ją jeden z tutejszych donżuanów
 -Sądzę ,że to nie twoja sprawa.-odpowiada niezbyt zainteresowana jego towarzystwem
 -Chyba jednak moja, nie mogę pozwolić by taka piękność siedziała sama i smutna.
 -Dobrze ci radzę kolego, albo w trybie natychmiastowym się ode mnie odpieprzysz albo pogadamy sobie nieco inaczej.-mówi z ironicznym uśmiechem blondynka
 -Lubię takie ostre.
 -Wkurwiasz mnie, ja nie żartuję.
 -Ja też nie żartuje maleńka.-uśmiecha się jednak za chwilę ten parszywy uśmiech zamienia się w grymas bólu po siarczystym poliku od blondynki.
 -Uprzedzałam.-dodaje- Myślę ,że powinieneś sobie odpuścić wyższe od siebie i zajęte kobiety.-rzuca po czym odnajduje wzrokiem kumpele ,które bacznie przyglądały się jej poczynaniom. Nie omieszkały nie skomentować całego zdarzenia głośnym śmiechem ,a także kilkom mniej lub bardziej błyskotliwymi komentarzami. Oczywiście co wieczorne imprezy były nieodłączną częścią tejże wyprawy. Tak samo jak latanie po sklepach czy plażowanie. Do tego dochodziło flirtowanie z niemal każdym napotkanym tam facetem, choć blondynki w zasadzie nie dotyczyło.
 -Olek, coś ty taka nie w sosie? Jeszcze niedawno pierwsza rwałaś się na imprezy.-zauważa jedna z wczasowiczek
 -Przestało bawić mnie upijanie się do nieprzytomności i wyrywanie wszystkiego co się rusza.-odpiera
 -Ah, no tak, ty już usidlona. Co ta miłość robi z człowiekiem.-chichocze
 -Bardzo zabawne.-odpowiada
 -Nie bądź już taka sztywna, no z nami się nie napijesz?-przekonywała
 -Gdybym was tak nie lubiła wariatki to pewnie nie.-śmieje się po czym wznoszą toast. Potem kolejny, kolejny i kolejny. Ona w porę przerywa przyjemności mając na uwadze jutrzejsze cierpienia, jednak jej towarzyszki wcale nie zamierzały zaprzestawać. Oczywiście jej przypadł niechlubny zaszczyt odeskortowania ich ledwo pląsających nogami do pokoju i pilnowania żeby nie narobiły głupot, a ta rola zawsze przypadała wszystkim byle tylko nie jej. Właśnie wtedy dostrzegła pewne kuriozum. Dostrzegła ,że teraz role zupełnie się odwróciły. Dostrzegła to ,że żyła byle jak. Dostrzegła ,że tak naprawdę nigdy nie pasowało jej życie przy akompaniamencie licznych imprez i rozrywek. Dostrzegła jaką wewnętrzną przemianę przeszła. Dostrzegła jakim człowiekiem stała się za jego sprawą. Dostrzegła diametralną różnicę między obecną sobą, a tamtą osobą. Bo to on sprawił ,że znów zaczęła się uśmiechać. To on sprawił ,że nie miał już ochoty powybijać całej rasy męskiej. To on sprawił ,że jej skamieniałe serce odżyło. To on sprawił ,że znów potrafiła obdarzyć drugiego człowieka uczuciem. Choć dalej zdarzały jej się potknięcia, zdarzały jej się uszczypliwe uwagi czy dość częste używanie ironii to nie była już taka jak dawniej. Nie była nieczuła, nie była oziębła.
 -Pokłóciliście się, prawda?-pyta Agata gdy nazajutrz konsumujecie śniadanie, jednak ona wzrusza ramionami- Oli, to widać.
 -Aż tak?
 -Jesteś nieobecna praktycznie od momentu gdy tu przyjechałyśmy.-zauważa- Rozmawiałaś z nim?
 -Nie.-kręci głową
 -O co wam poszło?
 -W zasadzie o nic sensownego.-wzdycha
 -To czym się przejmować? Wrócisz do domu i pogadacie.
 -Jak wrócę to on będzie w Zielonej Górze, a potem wróci dopiero po Igrzyskach.
 -Nie widzę problemu? Wybierzemy się do Zielonej Góry.-śmieje się
 -Skąd niby wytrzaśniesz bilety?
 -O to się nie martw, lepiej wymyślaj jakąś przeprosinową formułkę.-chichocze- Bo on rozumiem nie wie ,że zamierzasz się tam pojawić?
 -Sądzę ,że raczej nie.
 -No to zrobisz mu niespodziankę.
 -Zobaczymy.-odpowiada po czym bierze się za konsumpcję nieprzerwanie analizując właśnie obmyślony przez przyjaciółkę plan. Wydawał jej się całkowicie przyzwoity bo nie zamierzała czekać Bóg wie ile do końca ich przygody z Igrzyskami, bo z pewnością wyrzuty sumienia zżarłyby ją od środka. Chyba pierwszy raz w życiu to ona musiała kogoś przepraszać. Chyba pierwszy raz w życiu to ona musiała zabiegać o uwagę faceta, a nie na odwrót. Chyba pierwszy raz zależało jej tak naprawdę na kimś i pierwszy raz bała się ,że przez swoje humorki może to stracić. Choć przez kolejne dni urlopu starał się o tym nie myśleć nie potrafiła. Nie było właściwie minuty by nie wracała do tego wszystkiego, by nie wracała myślami do niego. Chociaż i dziewczyny dwoiły się i troiły by tylko choć trochę poprawić jej nastrój niewiele to dało.
 -Jestem w szoku.
 -Dlaczego?-dziwi się libero
 -Nie spodziewałam się ,że jedna osoba może tak bardzo zmienić nasze życie. Po prostu zmienić je o sto osiemdziesiąt stopni.
 -Wiesz, to za sprawą takiej nieuleczalnej choroby serca.
 -Choroby?
 -Tak, nazywa się ona miłością.-odpowiada
 -To się nie dzieje..
 -A jednak, wredna feministka usidlona.-chichocze
 -Bawi cię to? Ja jestem przerażona bo bym się tego nie spodziewała.
 -Jak to się mówi, każda potwora znajdzie swojego amatora!-rzuca, po czym blondynka wybucha głośnym, niepohamowanym śmiechem. Ten dzień spędziły praktycznie we dwie bo reszta ferajny nie nadawała się tegoż dnia do jakiegokolwiek funkcjonowania i krążyła między łazienką ,a pokojem. W następnych dniach pobytu zdołały nieco przystopować z imprezowaniem, jednak zupełnie się tego nie wyzbyły. Ostatnie dni urlopu spędziły głównie na doskonaleniu swojej opalenizny, a także powiększaniu kolekcji wakacyjnych łupów z wyprzedaży. W zasadzie te dwa tygodnie minęły tak szybko ,że nawet nie zdążyły zorientować się kiedy nastał ostatni dzień ich greckich podbojów. Wieczorem powspominały wszelkie atrakcje wyjazdu, a także uczciły udany wyjazd wyjątkowo przy lampce pół wytrawnego, czerwonego wina. Nazajutrz po doszczętnym spakowaniu manatków po kilku godzinach lotu wróciły do kraju zupełnie zadowolone i opalone w kolorze mahoniu. Po szybkim wrzuceniu brudnych rzeczy do prania i przepakowaniu walizki dnia następnego wraz z Agatą udały się w kierunku Zielonej Góry gdzie miał się odbyć ostatni sprawdzian siatkarzy przed najważniejsza imprezą czterolecia jaką były Igrzyska.
 -Powiesz mi skąd wytrzasnęłaś bilety?-pyta
 -Od brata ciotecznego.
 -A on skąd je ma?
 -Od przyjaciela.-odpowiada
 -A przyjaciel..?
 -Od kumpla.
 -Dalej proszę.-śmieje się
 -A ten kumpel dostaje je od związku bo jest siatkarzem, ot cała historia.
 -Skomplikowane.-kręci głową- Który to?
 -A bo ja wiem, ważne ,że mamy bilety.-uśmiecha się
 -Chyba cieszysz się bardziej ode mnie.-zauważa
 -Pogodzicie się czym tu się stresować?
 -Tym ,że nie odzywał się bite dwa tygodnie?
 -Daj spokój, chciał cię pewnie sprawdzić.-odpowiada
 -Obyś miała rację.
Po kilku godzinach jazdy docierają wreszcie do celu. Po dobrych kilkudziesięciu minutach błądzenia po Zielonej Górze znajdują odpowiedni hotel gdzie zostawiają swoje walizki i po niespełna godzinie ruszają na halę ,która już niemal pękała w szwach od kibiców przyodzianych w barwy narodowe. Tak jak i się spodziewała, jej kochana przyjaciółka załatwiła im bilety w strefie wypełnionej różnego rodzaju vipami, wypełnionej rodzinami i różnego rodzaju ważnym osobistościami. Jej serce niesamowicie przyśpiesza rytmu gdy dostrzega zawodnika z numerem sześć na parkiecie. Na jej szczęście, wyjątkowo jej nie zauważa, a przynajmniej jej się tak wydaje. Mecz nie należał do wybitnie widowiskowych. Jedynie w pierwszym secie Irańczycy potrafili postawić się gospodarzom bo reszta przebiegała zupełnie pod ich dyktando. Tradycyjnie już siatkarze po meczu zostali zaatakowani przez liczną grupę fanów, dlatego ona spokojnie czekała aż cały ten tabun dostanie to czego chce i zniknie z pola widzenia. Po blisko pół godziny czekania i marnych ich efektów wyszła z hali i udała się na jej tyły. Cierpliwie siedziała na murku widząc powoli wychodzących z hali siatkarzy i udających się do nieopodal znajdującego się hotelu.
 -Tak, udawaj ,że mnie nie znasz, to bardzo dorosłe panie Kurek.-rzuca gdy ten wymija ją bez słowa
 -Może nie mówienie o jakichś wakacjach było dorosłe?
 -Przepraszam.-rzuca na co on przystaje i patrzy na nią zdziwiony
 -Tak, znam to słowo, dziwne nieprawdaż?-prycha- Przepraszam ,że ci nie powiedziałam. Staram się jakoś minimalizować swoje egoistyczne zachowania, ale jeszcze słabo mi to wychodzi. Przepraszam.
 -Mogłem to nagrać.
 -Czemu?-dziwi się
 -Bo 'przepraszam' pewnie z twoich ust znowu szybko nie padnie.-śmieje się
 -Nie śmieszne.-udaje obrażoną
 -O to teraz ty strzelasz focha?-pyta rozbawiony-Nie gniewaj się, złość piękności szkodzi.
 -Trudno.
 -Oj Oli, lepiej mów jak było na wakacjach i czy znalazł się jakiś odważny żeby cię zaczepić.-uśmiecha się szturchając ją w bok, jednak widząc brak reakcji z jej strony obejmuje ją i całuje w czubek głowy.-Lepiej?
 -Lepiej.-odpowiada
 -A teraz?-pyta uprzednio całując ją
 -Zdecydowanie lepiej.
 -To powiesz mi jak wakacje?
 -W porządku.-wzrusza ramionami
 -I tyle masz do powiedzenia?
 -W sumie to to.. tak.
 -Pewnie nic nie pamiętasz i dlatego milczysz.
 -Żartowniś się znalazł.-mówi po czym go wymija
 -Oli, poczekaj no!-słyszy jednak zamiast zwolnić przyśpiesza i zaczyna biec śmiejąc się przy tym do rozpuku widząc zdyszanego Kurka na daremne próbującego ją dogonić. Po kilku minutach truchtu postanowiła zwolnić myśląc ,że zostawiła niebieskookiego daleko w tyle, jednak nic bardziej mylnego. Nie zdążyła się dobrze zatrzymać ,a już wpadła z silne, męskie ramiona i poczuła smak jego ust na swoich.
 -Wariatka.
 -Czyżby słaba kondycja panie Kurek?
 -Po ponad godzinnym meczu? Skąd.-odpowiada ze śmiechem
 -Ledwo mnie dogoniłeś.-chichocze
 -Ciekawo jak ty byś biegała po meczu, jestem ciekaw.
 -Jeszcze bym cię wyprzedziła.
 -Założysz się?-pyta
 -Nie, bo przegrasz i nie chcę cię narażać na koszty.
 -Nie bądź taka pewna.
 -Brakowało mi tego.-mówi z uśmiechem blondynka
 -Czego?
 -Ciebie.-uśmiecha się zawadiacko po czym powtórnie zatapia się w ustach przyjmującego. Przez całe czternaście dni zdążyła zupełnie zatęsknić za jego bliskością, za zapachem jego perfum, za jego subtelnymi pocałunkami i bezcelowymi wieczornymi spacerami. Zdążyła zatęsknić za jego osobą.
 -To teraz będziesz mieć lepsze wakacje.
 -Jakie?
 -Kilkumiesięczne romantyczne wakacje w super upalnej Rosji.-śmieje się
 -Rzeczywiście romantycznie jest umierać z zimna przy minus trzydziestu stopniach.
 -Nie narzekaj, zawsze mogłaś grać na Syberii, a tam jest minus pięćdziesiąt.
 -Cóż za szczęście.
 -Wołałaś?
 -Czubek.-śmieje się
 -I tak mnie kochasz.-szczerzy się
 -Twoje niedoczekanie!
 -Kochasz, kochasz.-obejmuje ją ramieniem- Inaczej nie wyciągnęłabyś biletów i nie przyjechała tutaj.
 -Ty to powiedziałeś.
 -Bo tak jest.-odpowiada.
Czy było tak? To raczej pytanie retoryczne. Z każdym kolejnym dniem, każdym kolejnym spotkaniem, każdą kolejną wspólnie spędzoną minutą to uczucie jakim go darzyła pogłębiało się. Nie czuła żadnego skrępowania przy nim. Przy nim mogła być sobą. Przy nim nie musiała udawać nikogo. Przy nim czuła się bezpiecznie. Przy nim wreszcie dowiedziała się co to znaczy szczęście. Przy nim poznała prawdziwe znaczenia terminu 'miłość' jaki dotychczas nie funkcjonował w jej słowniku.
___________________________________
Takie falki z olejem, ale muszą Wam wystarczyć. Nie ma bomby, na jaką oczekujecie i dobrze ,że oczekujecie, ale cierpliwości. Chciałam tu do września skończyć, ale nie uda mi się to. Więc do połowy myślę ,że wyrobię, a raczej na pewno gdy powoli zaczynam myśleć o moim trio z mojego nowego i chyba ostatniego bloga. 
Ściskam, wingspiker.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Perwersja szósta.

W dzisiejszych czasach każdy ma swój system wartości. Dla jednych najważniejsza jest duża majętność i wszystko co najlepsze, dla innych posiadanie ukochanej osoby u swojego boku. Osoby ,której ufamy bezgranicznie i osoby którą też bezgranicznie kochamy. Osobę ,którą darzymy głębokim uczuciem i ona również nas takowym darzy. Osoby dzięki której wreszcie poznajemy znaczenie terminu 'miłość'. Bo miłość to nie tylko głupie gadki zakochanych, czułości na każdym kroku. Miłość to też wzajemnie wsparcie i zrozumienie. Miłość to umiejętność przesiedzenia całej nocy z drugą osobą gdy tego potrzebuje. Miłość to uczucie ,którego nie można kupić za każde pieniądze. Bo można mieć majętności całego świata i nie mieć u swojego boku kogoś kogo możemy obdarzyć tym własnym uczuciem i żyć ze świadomością braku jakiejś ważnej części w swoim życiu. Bo kochając oddajemy w pewnym sensie cząstkę siebie tej drugiej osobie i gdy ona odchodzi czujemy jakbyśmy stracili siebie.
 -Chyba ktoś na ciebie czeka duża.-chichocze Agata kiedy siedzą na parkiecie rozciągając się po wygranym mecz z cyklu Grand Prix. Blondynka odwraca głowę i na jego widok mimowolnie się uśmiecha. Mimo tego ,że czuła przeszywający wzrok niebieskookiego przyjmującego na siebie siedziała niewzruszenie rozciągając się po udanym dla niej meczu. Po kilku minutach podnosi się z parkietu i podchodzi do nawołujących ją fanów. Choć prośby o autograf i zdjęcia są dla niej krępujące to wie ,że jest to winna tym ludziom ,którzy zapłacili pieniądze by móc podziwiać swoje idolki. Dopiero po dłuższym czasie udaje się w kierunku szatni.
 -A pani gdzie się wybiera?-słyszy pytanie dobrze znanego jej głosu
 -Do szatni.-odpowiada z uśmiechem
 -Jest pani pewna?
 -Jak nigdy. W przeciwieństwie do ciebie, ja cię nie przytulam jak jestem cała mokra.-śmieje się, ale jej argumenty zbytnio nie przemawiają do przyjmującego bo ten przytula ją i gratuluje dobrego meczu. Po dłuższej chwili rozmowy blondynka jednak ucieka do szatni. Bierze szybko prysznic. Ubiera dresy i neonową bluzę. Włosy niedbale związuje w koka ,a na nogi wsuwa schodzone airmaxy. Zakłada kaptur na głowę, torbę przewiesza przez ramię i ze słuchawkami w uszach wychodzi z szatni. Kiedy wychodzi z hali i zmierza ku reprezentacyjnemu autobusowi ktoś ją zaczepia. Momentalnie wyciąga słuchawki z uszu i odwraca się przeświadczona o tym ,że to z pewnością jakiś fan prosząc o autograf.
 -Czego chcesz?-pyta
 -Pogratulować ci dobrego meczu.-odpowiada mężczyzna
 -Coś jeszcze?
 -Naprawdę nie możesz dać mi szansy?-pyta
 -Do reszty cię pojebało?-podnosi ton głosu- Miałeś swoją szansę przez kilkanaście lat i ją spieprzyłeś. Więcej nie będziesz mieć, ode mnie na pewno nie. Lepiej zajmij się swoją nową rodziną i tym ukochanym synem ,który jest dla ciebie całym światem.
 -Ola...
 -No co?-odwraca się- Po prostu zniknij z mojego życia, dokładnie tak jak kilka lat temu. Tak będzie najlepiej.-odpowiada zdenerwowana po czym wchodzi do autokaru. Dzwoni do niej jeszcze kilka razy, ale oczywiście ona nie zamierza odbierać. Reszta dnia nie jest w zasadzie niczym specjalnym. Po przyjeździe do hotelu i kilku minutach wolnego schodzą na dół na kolację, a potem rozchodzą się do swoich pokoi. Większość wybiera się na zwiedzania Łodzi, jednak na niej jej miejsce codziennego zamieszkania nie robi większego wrażenia i zostaje w pokoju. Tradycyjnie już odwiedza fizjoterapeutę po czym wraca do opustoszałego pokoju. Nie zdąża w zasadzie dojść do łóżka ,a już dostaje wiadomość tekstową. Odczytuje jej treść z uśmiechem na twarzy, po czym wrzuca na siebie swoją prywatną bluzę i wychodzi z pokoju uprzednio go zamykając. Kiedy wychodzi przed hotel zaczyna się gorliwie rozglądać. Nie dostrzegając żadnej znajomej twarzy odwraca się na pięcie i zmierza z powrotem ku hotelowi. W tej samej chwili jednym zwinnym ruchem ręki przyciąga ją do siebie i wpija się zachłannie w jej usta.
 -No bo już myślałam ,że mnie wystawiłeś.
 -Nie jestem tobą.-szczerzy się za co dostaje kuksańca w bok co niezbyt go przejmuje i obejmuje ją ramieniem. Ta mierzy go tylko spojrzeniem by w odpowiedzi dostać soczystego buziaka w policzek. Spacerują po łódzkich uliczkach w bliżej nieznanym celu od czasu do czasu wymieniając się kilkoma zdaniami. Pomimo górującej nad ich rozmową ciszy nie była ona dla żadnego z nich krępująca, można by rzec ,że wręcz przeciwnie. Można by rzec ,że tej dwójce przyjemnie milczało się w swoim towarzystwie. Zachowywali się jak dwójka zauroczonych sobą nastolatków. Kiedy jedno patrzyło na drugie niemal od razu peszyło się widząc wzrok drugiego.
 -Nie patrz tak na mnie.-gani go blondynka
 -Ale jak?
 -Już ty dobrze wiesz jak Kurek.-odpowiada
 -Nie moja wina.
 -A niby czyja?-mruży oczy
 -Twoja.-odpowiada z uśmiechem
 -Nie denerwuj mnie.
 -Złość piękności szkodzi.-szczerzy się
 -Nie wymądrzaj się tak.
 -Dobra, już kończę.-śmieje się.
Przed dwudziestą drugą jak gdyby nigdy nic odprowadza ją pod sam hotel. Oczywiście nie zapomina by skraść jej pocałunek i przytulić na pożegnanie. Przez następne tygodnie obydwoje są pochłonięci swoją pasją jaką jest siatkówka. Jeżdżą po całym świecie reprezentując bary swojego kraju, które dla każdego sportowca są najważniejsze. Bo ilekroć ona słuchałabym narodowego hymnu, tylekroć ma gęsią skórkę na całym ciele. Ilekroć by nie wychodziła w podstawowej szóstce, tylekroć przez kilka początkowych akcji zżera ją stres. Mimo to nic nie przeszkodziła jej by poprowadzić polski zespół do awansu rozgrywek finałowych. Pomimo ,że nie były upatrywane w gronie faworytek pojechały tam walczyć, pojechały tam po niespodziankę na jaką de facto je było stać. Po niespodziewanej wygranej w tie-breaku z drużyną Japonii w dniu kolejnym ograły Turczynki w czterech setach. Po zaledwie dwóch dniach z dziewczynek do lania urosły do roli faworytek do medalu. We wszystkich kibicach odżyła nadzieja na dobrą passę kobiecej siatkówki. Nadzieja odżyła w nich samych.
 -Jesteście teraz faworytkami do złota obok Brazylijek czy Amerykanek.-rzucił dziennikarz
 -Nie obchodzi nas to czy jesteśmy faworytkami czy też nie, bez względu na to kto stoi po drugiej stronie siatki gramy o zwycięstwo.
 -Ta pewność siebie może was zgubić.-zauważa
 -A co? Uważa pan ,że mamy wychodzić na mecz z nastawieniem ,że przegramy?-irytuje się- Widać jak mało pan wie na temat siatkówki. Może i ta pyszność może nas zgubić, ale może też nas zaprowadzić na szczyt.
 -Mimo to przegrałyście kwalifikacje.-wypomniał
 -To było w maju, teraz to jest dla nas najważniejszy turniej i tego się trzymajmy.-odpowiada blondynka
 -Jeszcze jedno pytanie.-mówi dziennikarz- Jaka zażyłość łączy panią z Bartoszem Kurkiem?
 -Sądzę ,że to nie pana interes.-mówi
 -Jednak może pani odpowiedzieć.-naciska
 -Nie, nie mogę.-irytuje się po czym obraca się na pięcie i odchodzi. Dalsze dni i mecze są o wiele bardziej zacięte. Pomimo ogromnej walki i wysiłku przegrywają dwa mecze jak się okazało z późniejszymi triumfatorkami jakimi były Amerykanki oraz srebrnymi medalistkami z Brazylii. Dla nich ten brąz był na wagę złota. Można by rzec ,że cieszyły się z niego o wiele bardziej niż zwyciężczynie całego cyklu. Nie kryły radości z medalu, a także radości z nagrody indywidualnej dla absolutnej debiutantki w kadrze jaką była właśnie blondynka. Szybko została okrzyknięta ogromnym talentem na miarę Małgorzaty Glinki. Na lotnisku nie potrafiła opędzić się od nachalnych dziennikarzy i fotoreporterów próbujących usilnie uchwycić najlepiej punktującą World Grand Prix. Czuła się jak w klatce. Wszyscy napierali ze wszystkich stron oczekując od niej czegoś. Po blisko dwudziestu minutach jakimś cudem wymknęła się z objęć dzikiego tłumu i czym prędzej z walizką w dłoni pognała ku swojemu autu. Niemal od razu po powrocie wrzuciła niemal wszystkie rzeczy z walizki do pralki po czym wskoczyła do wanny napawając się chwilą błogiej ciszy i relaksu. Jej chwila przyjemności nie trwała jednak zbyt długo bo ktoś zaczął dobijać się do drzwi wejściowych. Niemiłosiernie zła na osobę raczącą przerywać jej chwilę relaksu, owinęła się ręcznikiem i zła jak osa pognała ku drzwiom wejściowym do mieszkania.
 -Uciekinierów ze Spały nie przygarniam.-rzuca od razu
 -Chyba będziesz musiała.-szczerzy się opierając o framugę drzwi- Możesz mi częściej tak otwierać.
 -Nie wiedziałam ,że to ty.-odpowiada- Nie przyzwyczajaj się.
 -Dlaczego nie?-pyta z zawadiackim uśmiechem po czym jednym zwinnym ruchem zamyka za sobą drzwi a blondynkę przyciska do ściany napierając na nią całym swoim ciałem i składając na jej ustach pocałunki.
 -Sądzę ,że to nie będzie ci potrzebne.-mruczy jej do ucha odchylając fragment ręcznika okalającego jej nagie ciało
 -Sądzę ,że korytarz nie jest najlepszym miejscem.-mówi cicho blondynka- Sąsiedzi mogliby pomyśleć ,że ktoś ma zawał albo coś.-chichocze cicho po czym swoimi nogami oplata go w pasie i nie mija kilka minut jak pod plecami czuje miękki materac ,a nad sobą niebieskookiego przyjmującego i zaczyna oddawać się przyjemnej rozkoszy.
 -Serwujesz piłkę 120km/h ,a nie potrafisz tego porządnie zrobić?-prowokowała go
 -Nie umiem? To zaraz się przekonasz maleńka.-odpowiada po czym przechodzi do jeszcze mocniejszej pracy przyprawiając ją swoimi ruchami o szaleństwo. Po skończonej pracy opada tuż obok niej wciąż jeszcze ciężko dysząc.
 -Lepiej?
 -Lepiej.-odpowiada chichocząc.
Gdy blondynka otwiera nazajutrz oczy wszystko co wydarzyło się dnia poprzedniego wydaje jej się być zupełnym snem. Gdy spogląda na lewo nie dostrzega jednak jego osoby. Przeciąga się leniwie po czym wrzuca na siebie jego bluzkę leżącą nieopodal, zupełnie przesiąkniętą jego zapachem ,a także pierwsze lepsze figi. Udaje się ku kuchni z której zaczynają dochodzić cudowne zapachy. Opiera się o framugę drzwi i przygryzając wargę przygląda się poczynaniom siatkarza oraz jego muskulaturze. Po chwili gdy ją dostrzega uśmiecha się do niej uroczo i dalej kontynuuje swoje czynności.
 -Nie wiedziałam ,że jesteś kucharzem.-uśmiecha się siadając na blacie
 -Dużo rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz moja droga.-odpowiada
 -Na przykład?-pyta
 -Wszystko byś od razu chciała wiedzieć, nie ma tak łatwo.
 -Ty wiesz już prawie wszystko o mnie, pora na ciebie.-wzrusza ramionami
 -To zejdź z tego blatu bo się skupić nie mogę.-śmieje się na co ona kręci głową- Złodziej.-mruczy jej do ucha kiedy po chwili podchodzi do niej o obejmuje ją- Ale strasznie seksowny złodziej.
 -A z ciebie całkiem seksowny kucharz.-mówi równie cicho po chwili smakując jego ust. Błoga chwila nie trwa za długo bo ktoś zaczyna dobijać się do drzwi. Ta wywraca oczami po czym zeskakuje z blatu i idzie ku drzwiom. Doznaje niemałego szoku widząc osobę stojącą za drzwiami.
 -O kurwa.-wymyka jej się z ust
 -Co jest?-pyta zdziwiona
 -Za drzwiami stoi.. moja matka.-krzywi się
 -Do szafy się nie zmieszczę.-śmieje się
 -Ale w sypialni tak, więc idź tam, jakoś ją spławie.
 -Spławisz matkę ,która przyjechała aż z Wrocławia żeby zobaczyć się ze swoją wspaniałą córką?
 -Tak.. zaraz, skąd wiesz..-mierzy go wzrokiem na co on całuje ją w policzek i znika za drzwiami sypialni. Ona bierze głęboki oddech i otwiera drzwi matce.
 -Mamo! Co ty tu robisz?-pyta nieśmiało
 -Jak to co? Przyjechałam osobiście pogratulować swojemu zdolnemu dziecku.-uśmiecha się- Przyszłam nie w porę?-pyta widząc twój strój
 -Skąd.
 -Widzę ,że kłamiesz.-śmieje się- Chętnie bym się zmyła, ale muszę ci coś powiedzieć i to nie może poczekać.
Blondynka wzrusza ramionami po czym zaprasza rodzicielkę do salonu modląc się w duchu by ta nie wybrała się w jakąś niespodziewaną wycieczkę po jej mieszkaniu.
 -Więc co chciałaś mi powiedzieć?-zaczyna rozmowę
 -Nie bardzo wiem jak ci to powiedzieć, ale nie będę owijać w bawełnę.-mówi kobieta- Poznałam kogoś.
 -To dobrze.-komentuje
 -Kilka miesięcy temu. Jest naprawdę świetnym człowiekiem i chyba twoja stara matka się.. zakochała.-uśmiecha się
 -Ale mamo, przecież to fantastycznie.-mówi
 -Tak myślisz?-cieszy się- A jak u ciebie?
 -W porządku, trochę jestem zmęczona po turnieju, ale nie narzekam.-wzrusza ramionami
 -Wiesz ,że nie o to pytam...-zawiesza głos- Nie powiesz mi ,że twoja stara matka ma faceta, a ty, młoda i atrakcyjna go nie masz?-dziwi się- Olek, no mów.
 -No dobra już dobra. Mam kogoś.-rzuca na odczepne
 -Kogoś?-cieszy się
 -Ja nie chcę o tym głośno mówić, za wcześnie jeszcze.-odpowiada
 -Ale.. lubisz go?-pyta
 -Mamo, jestem dorosła, nazywajmy może rzeczy po imieniu?
 -No więc dobrze, kochasz go?-pyta rodzicielka
 -Wydaje mi się ,że... chyba tak.-odpowiada widząc wielką radość matki
 -Jesteś z nim szczęśliwa?
 -Mamo, nie zadawaj mi takich trudnych pytań.-śmieje się
 -Po prostu chcę wiedzieć czy to coś poważnego.
 -Pożyjemy zobaczymy.-wzrusza ramionami
 -Ale przecież ty wyjeżdżasz, jak to sobie wyobrażasz?-zauważa
 -Tak, wyjeżdżam, ale on wyjeżdża razem ze mną.
 -Nie. No nie wierzę. Czy to..-urywa
 -Tak mamo, to on.-przerywa rodzicielce.
Krótka rozmowa zamieniła się w ponad godzinną pogadankę, choć może właściwie monolog jej matki zachwycającej się takim stanem rzeczy. W zasadzie nie dawała jej nawet dojść do słowa bo gadała jak najęta z podekscytowania. Dopiero po dwunastej udało jej się wypchnąć ją z mieszkania.
 -I pozdrów go. Bo zgaduję ,że coś wam przerwałam.-uśmiecha się po czym znika za drzwiami. Blondynka zamyka drzwi po czym wędruje ku sypialni by wybawić z niej zapewne wielce znudzonego kobiecą pogadanką siatkarza. Ten wychodzi stamtąd jak na skrzydłach.
 -Mówiłaś serio?-pyta nagle
 -Ale co takiego?
 -To ,że jestem dla ciebie ważny?
 -Nie potrafię kłamać, na pewno nie wobec niej.-śmieje się
 -Ty też jesteś dla mnie ważna.-uśmiecha się- Bardzo Oli.-całuje ją w czubek głowy.
Nie spodziewała się ,że może być z wielką, zadufaną w sobie gwiazdą siatkówki za jaką go miała. Nie spodziewała się ,że znajdzie się śmiałek pragnący odkryć jej wnętrze. Nie spodziewała się ,że będzie nim on. Nie spodziewała się ,że jeszcze kiedykolwiek jej skamieniałe serce będzie mogło kochać. Nie spodziewała się ,że będzie mogła kochać jego. Nie spodziewała się ,że będzie kochać i będzie kochana. Nie spodziewała się ,że jeszcze potrafi kochać...
__________________________________________
Co do końcówki, to nie jest tak ,że brakuje mi słów ,że są powtórzenia, one są celowe.Nie wypowiem się na temat tego co jest na górze bo z pewnością byście mnie zdrowo zbeształy. Sielanka sielanką, a my do końca mamy trzy rozdziały i epilog. Kiedy zacznie się coś dziać? Zacznie się to w momencie w jakim spodziewać się najmniej ;-)
Ściskam, wingspiker.

piątek, 16 sierpnia 2013

Perwersja piąta.

Człowiek kocha albo nie kocha i żadna siła na świecie nie ma na to wpływu. Możemy udawać, że nie kochamy. Możemy przywyknąć do drugiej osoby. Możemy przeżyć całe życie w przyjaźni i wzajemnym zrozumieniu, założyć rodzinę, doznawać przyjemnej rozkoszy co noc, mieć dobrze płatną pracę, a mimo to czuć wokół żałosną pustkę, wiedzieć ,że czegoś brakuje. Można też tkwić w dziwnym związku bez większych zobowiązań i czerpać z tego zupełną przyjemność. Tylko czy tak da się na dłuższą metę? Każdy, nawet najgorszy człowiek marzy by któregoś dnia w swoim żywocie spotkać tą jedną, jedyną osobę dzięki której zmieni swój pogląd na niektóre sprawy. Osobę, która sprawi ,że pewnego dnia zamiast szaleńczych dni, zapragniemy dni pełnych spokoju i harmonii. Człowieka ,który wniesie w nasze życie pełno stabilności i szczęścia. Człowieka ,który wypowie dwa jakże magiczne słowa. A także będzie je powtarzał każdego kolejnego dnia aż do końca swojego żywotu.
 -No proszę cię duża, nie daj się prosić!-mówi nieco błagalnym tonem Agata
 -Po jaką cholerę mamy tam jechać?
 -Żeby zobaczyć jak nasi po raz kolejny piorą Brazylię?-odpowiada pytaniem na pytanie
 -No już dobra.-odpowiada blondynka dość podirytowana. Nie była zła na nią, była zła na niego. Po nie lada wyznaniu nagle niemal przestał się odzywać. Odzywał się jedynie wtedy kiedy ona gratulowała mu wyniku czy dobrego spotkania, z przymusu zapewne. Była zła na niego za takie postępowanie, przez co w ogóle zaniechała jakiejkolwiek próby kontaktu z nim. Nawet gdy dzwonił co o dziwo zdarzyło mu się ostatnimi czasy nie zamierzała odbierać. Zamierzała go mieć w głębokim poważaniu tak jak przez ostatnie dni miał ją on.
Tak jak obiecała przyjaciółce, korzystając z wolnego weekendu wybrały się do mekki polskiej siatkówki jaką był niebagatelnie katowicki Spodek. Zasiadły w strefie vip dosłownie kilka metrów za boiskiem. Siedziała i ze stoickim spokojem penetrowała wzrokiem przyjmującego siedzącego na parkiecie i zajmującego się przedmeczową rozgrzewką. Nawet gdy ją zauważył i również mierzył ją przenikliwym wzrokiem, ona dalej siedziała niewzruszona co rusz wdając się w dyskusję z siedzącą obok Agatą. Widziała ,że niesamowicie irytowała go swoim zachowaniem. Widziała to po jego minie. Wiedziała ,że swoją nonszalancją go niemiłosiernie denerwuje, ale właśnie o to jej chodziło. Chodziło jej o to by poczuł trochę braku zainteresowania z jej strony, by nie udawał ,że się nie znają. W trakcie rozgrzewki, w trakcie prezentacji zawodników, w trakcie meczu, cały czas czuła jego wzrok na sobie. Wiedziała ,że swoim zachowaniem poruszyła trochę jego nerwy, poruszyła je na tyle by sam, niemal w pojedynkę rozstrzelał bezradnych Kanadyjczyków po drugiej stronie siatki. Po meczu chciała niezauważona uciec z hali jednak, na jej drodze stanął ciekawski redaktor Wanio przepytujący ją o wrażenia z meczu, emocje i tym podobne. Po cierpliwym odpowiadaniu zmyła się znajdując się tuż koło przyjaciółki. Kiedy zmierzały korytarzem ku drzwiom wyjściowym usłyszała ciche wołanie. Tylko jedna osoba tak na nią mówiła. Przyjaciółce zakomunikowała ,że zaraz ją dogoni. W zasadzie nie zdążyła obrócić się w kierunku osoby usilnie jej nawołującej ,a już została przyparta do ściany przez silne, męskie ciało. Nie zdążyła też wypowiedzieć ani słowa bo ten niemal od razu wpił się w jej malinowe usta całując ją niesamowicie zachłannie.
 -Nie odbierasz ode mnie telefonów.
 -Strasznie spostrzegawczy jesteś.-odpowiada beznamiętnie
 -A ty lubisz chyba mnie denerwować, prawda?
 -Ja? Skąd. Ty też nie za bardzo paliłeś się do jakiegokolwiek kontaktu.
 -I co ja mam z tobą zrobić?
 -Zostawić w spokoju?-pyta ironicznym tonem
 -Chciałabyś skarbie.
 -Chciałabym.-odpowiada z uśmieszkiem
 -Wydawało mi się ,że etap dogryzania sobie mamy za sobą.
 -Właśnie, chyba ci się wydawało, skarbie.-mówi wyraźnie akcentując ostatni wyraz
 -Czyli znów wracamy do punktu wyjścia.-wzdycha- Twarda z ciebie sztuka Oli.
 -Dopiero to zauważyłeś Kurek?
 -Wiesz ,że kocham się z tobą tak przepychać?-uśmiecha się
 -Mnie to tak nie bawi.-odpowiada blondynka
 -A mnie tak.-dodaje z uśmiechem- Chodź się przejść, dobrze ci zrobi spacer.
 -Umyłbyś się śmierdzielu.-wytyka mu
 -Daj mi dziesięć minut.-cmoka ją w czubek nosa po czym znika za drzwiami szatni. Ma ogromną ochotę zwiać i dołączyć do przyjaciółki jednak wie ,że to nie jest dobry plan. Dlaczego? Z pewnością jakimś dziwnym trafem znalazłby się w tym samym miejscu co ona i zupełnym przypadkiem wpadłby na nią, więc wszelkie próby ucieczki porzuciła. Siedziała na ławeczce przed Spodkiem wystukując palcami bliżej nieznany rytm spoglądając na powracających z hali kibiców przyodzianych w barwy narodowe. Siedziała co chwilę nerwowo sprawdzając zegarek. Jednak przyjmujący okazał się punktualny jak nigdy.
 -Już myślałem ,że uciekłaś.-rzuca
 -Miałam taką ochotę, ale znając życie i tak bym na ciebie wpadała.
 -Myślę ,że to bardzo prawdopodobne.-śmieje się zarzucając swoje ramię na nią
 -Myślę ,że lepiej by było żebyś ją zabrał.-dodaje blondynka wskazując na rękę przyjmującego ,który ją zabiera i na domiar złego ujmuje jej dłoń.
 -Lepiej?
 -Nie.-kręci głową- To śmieszne.
 -Co takiego?-marszczy brwi
 -My.-odpowiada
 -Ja nie widzę nic śmiesznego.
 -A ja tak, wszystko.-odpowiada- Nasza relacja jest dziwnie popieprzona i nie potrafię jej nawet nazwać. Na początku w zadzie to było relacja jakby ją określić, łóżkowa, a teraz, po tym twoim wyznaniu? Nie mam pojęcia. Nie mam pojęcia na czym stoję.
 -Ale to nie jest pytanie do mnie. Ja ci powiedziałem co o tym wszystkim myślę. Raczej to pytanie powinnaś zadać sobie Oli.-odpowiada gładząc zewnętrzną częścią swojego kciuka jej dłoń. Tak tkwiła przez dłuższą chwilę w ciszy spuszczając wzrok na swoje buty. Zaczęła zastanawiać się. Zastanawiać się nad tym wszystkim, a przede wszystkim nad tym kim on jest dla niej i czy znaczy dla niej tyle co ona dla niego.
 -W dalszym ciągu to wszystko wydaje mi się dziwnie popieprzone.-wydusza z siebie po chwili
 -Bo jest.-śmieje się
 -Powiedz mi. Co ty właściwie we mnie widzisz? Obrażam cię prawie cały czas i nie jestem zbył miła w rozmowach. Przegrałeś jakiś zakład?-wypala
 -To fakt, jesteś okropną zołzą i wredotą. Masz kamień zamiast serca i czasem aż strach do ciebie podchodzić. Błagam cię, nawet gdybym przegrał zakład nie odważyłbym się przy zdrowych zmysłach startować do ciebie.
 -To fakt, bo nie możesz być normalny kiedy podoba ci się ktoś taki jak ja.-przyznaje mu rację
 -Mnie to nie przeszkadza.-wzrusza ramionami- Wolę taką małą zołzę, niż jakąś plastikową dziunię.
 -Małą?-dziwi się jego słowami- To ty jesteś olbrzymem.
 -Ty też do najmniejszych kobiet nie należysz Oli.-śmieje się
 -Chcesz coś przepraszam powiedzieć?-irytuje się
 -Czy wy kobiety zawsze widzicie w każdej naszej wypowiedzi jakieś drugie dno?-pyta- Nie Oli, jak dla mnie jesteś idealna.-obejmuje blondynkę ramieniem
 -Za to wy faceci zawsze macie jedno w głowie.-ironizuje
 -Może i tak, tobie to chyba jedna nie przeszkadza.
 -Kretyn.-odpowiada
 -I tak wiem ,że mnie lubisz.-uśmiecha się niebieskooki
 -Tobie już chyba do końca gorzej.
 -Tak, ale to przez ciebie słońce.-mówi po czym staje naprzeciw niej dokładnie wlepiając w nią swoje błękitne oczy- Pomimo twojej okropnej zołzowatości i tak jesteś urocza.
 -Pierwsze słyszę.
 -Mogę ci to powtarzać codziennie, w zasadzie coś jeszcze.
 -Co takiego?-pyta
 -Kocham cię.-mówi opierając swoje czoło o jej głowę
 -I mówisz to tak po prostu?-dziwi się
 -Tak po prostu, a teraz ty.
 -Kpisz sobie?-pyta z dozą ironii
 -Może troszeczkę.
 -Wiesz ,że tymi słowami nie powinno się rzucać na prawo i lewo?
 -Wiem i nie rzucam. Mówię prawdę.-uśmiecha się po czym składa delikatny pocałunek na jej ustach- Choćbyś udawał nie wiadomo jak niedostępną i tak wiem ,że mnie lubisz.
Czy go lubiła? Okropnie. Chociaż może nie potrafiła tego okazać naprawdę tak było. Był chyba pierwszym mężczyzną którego naprawdę polubiła. Dlaczego nie umiała być tak bezpośrednia jak on? Bo jeszcze nigdy nie doświadczyła w życiu ciepła ze strony mężczyzny co z pewnością było pokłosiem zachowania jej ojca. Bo nigdy żaden mężczyzna nie wykazał tyle zainteresowania jej osobą. Bo jeszcze chyba nigdy nie miała głębszych relacji z żadnym z nich. Bo jeszcze nigdy w życiu, żaden z nich nie powiedział jej tego jakże błahego i prostego, ale zarazem pięknego słowa 'kocham'. Już dawno nie okazywała nikomu swoich uczuć i poniekąd zapomniał ,że je w ogóle posiada. Zapomniała ,że nawet taka osoba jak ona, uchodząca za zimną i bez serca również może czuć. Również może darzyć uczuciem drugiego człowieka.
 -Ja też.-odpowiada cicho gdy siatkarz zaczyna się oddalać po ich pożegnaniu. Blondynka niepewnie odwraca się w jego kierunku. Widzi ,że się zatrzymał. Widzi ,że nie wykonuje żadnego ruchu.
 -Słucham?-odwraca się z szerokim uśmiechem
 -To co słyszałeś.-mówi- Tak, ja też mam uczucia.
 -Wcale w to nie wątpiłem.-mówi wciąż szeroko się uśmiechając.
Chyba po raz pierwszy nie wzbraniała się przed jego pocałunkami. Chyba po raz pierwszy uśmiechnęła się naprawdę szczerze w jego towarzystwie. Chyba po raz pierwszy naprawdę szczerze przytuliła się do niego. Chyba naprawdę poczuła do niego to samo co on czuł do niej.
 -To chyba nie było takie trudne?-pyta cicho
 -Było.-odpowiada
 -To chyba już wiesz na czym stoisz.
 -Tak, na ziemi.-odpowiada sarkastycznie chichocząc
 -Mogłem to sobie nagrać.-śmieje się po czym całuje ją w czubek głowy i żegna się z nią po raz drugi dzisiejszego dnia. Ta jeszcze przez chwilę stoi w bezruchu czekając aż jego postać zniknie z jej pola widzenia. Dopiero po dłuższej chwili wchodzi do hotelu po czym szybko udaje się na pierwsze piętro do pokoju numer dwanaście. Po cichu wchodzi i liczy na to ,że zastanie tam śpiącą Agatę, jednak nic bardziej mylnego.
 -Widziałam!-niemal od razu krzyczy uradowana
 -Co widziałaś?-pyta bez większego przejęcia
 -Wiedziałam ,że ktoś w końcu cholero jedna zmusił cię do zdjęcia maski tej okropnej kobiety!
 -Skąd taka pewność?
 -Znam cię trochę moja droga i wiem ,że z byle kim się tak nie żegnasz i z pewnością nie żegnasz się tak ze zwykłym facetem.
 -Śledziłaś mnie?
 -Nie, wystarczyło wyjść na balkon, a akurat wtedy rozmawiałam z trenerem.-śmieje się- Kto by pomyślał ,że moja przyjaciółka będzie ze słynną gwiazdą siatkówki.
 -Skąd taka pewność ,że jesteśmy razem?
 -A nie jesteście?-pyta
 -W zasadzie to.. nie wiem.-wzrusza ramionami po czym znika za drzwiami łazienki. Bierze długą i gorącą kąpiel. Dokładnie osusza mokre ciało miękkim ręcznikiem i wkłada na siebie piżamę. Spogląda w lustro i mimowolnie zaczyna się uśmiechać. Sama nie wierzy w to ,że tak łatwo dała mu się tak łatwo zdobyć. Z jednej strony wiedziała ,że skoro mu uległa nie była to taka zwykła znajomość. Po dokładnym umyciu zębów wychodzi z łazienki po czym wygodnie układa się w łóżku.
 -Wiem ,że n mnie patrzysz.-wyrzuca z siebie wbijając wzrok w sufit
 -Bo czekam aż powiesz coś więcej.-odpiera brunetka
 -Co ci mam powiedzieć? To chyba najbardziej popieprzony gość jakiego w życiu spotkałam.
 -Ale?-pyta
 -Ale coś ma w sobie coś takiego ,że chodźmy bardzo chciała go pogonić to nie potrafię.
 -Wiesz ,że się cieszę?
 -Ale z czego?-śmieje się
 -Z tego ,że wreszcie znalazł się jakiś amator chcący odkryć to prawdziwe obliczy mojej kochanej przyjaciółki i w zasadzie to zrobił.-odpowiada-Chciałabym żebyś była szczęśliwa, ale proszę, uważaj.
 -Ty naprawdę sądzisz ,że ja mogłabym być z kimś w związku?-pyta bez zbędnych ceregieli
 -Tak, naprawdę tak sądzę. Pomimo tej maski okrutnej i bez serca jesteś naprawdę wspaniałą osobą duża i jak każdy zasługujesz na szczęście.
Każdy człowiek w swoim życiu dążył do tego by być szczęśliwym. Każdy, nawet największy zbir zasługiwał na choć odrobinę szczęścia. Każdy do tego dążył, jednak każdy z nas ma swoją własną definicję właśnie tego słowa. Dla innych szczęściem jest piękny dom, szybki samochód, ciepła posadka czy liczba ze sporą sumą ser na końcu na bankowym koncie, jednak byli też tacy dla których definicja szczęścia zamykała się w postaci jednej osoby. Osoby będącej niezwykle wyjątkową, osoby dającej nam bezgraniczne szczęście i przede wszystkim bezgraniczną i szczerą miłość. A jak było w przypadku blondynki? Jaką definicję szczęścia posiadała ona? Dotychczas była to z pewnością wspaniała kariera rozwijająca się w zawrotnym tempie, a jak jest teraz? Wydawało się ,że jej definicja zaczynała się poszerzać o kilka istotnych rzeczy. W zasadzie o jedną jakże istotną.
 -Czemu mi się tak przyglądasz?-pyta niebieskooki kiedy spacerują wieczorem po kolejnym wygranym meczu po Katowicach
 -Po prostu.-wzrusza ramionami
 -Patrzysz na mnie przez dłużej niż pięć minut i nie masz miny jakbyś chciała mnie zabić. Kim jesteś i co zrobiłaś z tamtą Olą?-śmieje się
 -Jej już nie ma. I raczej nie będzie.-uśmiecha się po czym on ujmuje ją za dłoń i kroczą dalej przed siebie.
_________________________________________
Otóż moje drogie, może i akcja rozwija się dość szybko, ale to tylko dlatego ,że jak wspomniałam, to będzie krótkie, ale intensywne opowiadanie. (Polecam zajrzeć w zakładkę 'nieulotne chwile' ^^) Tym sposobem dotarłyśmy do półmetka. Widzę sporo z Was pyta co też kryje się za zachowaniem pana K? Choćbym chciała, nie powiem Wam, tego z pewnością dowiecie się niebawem.
Ściskam, wingspiker.

sobota, 10 sierpnia 2013

Perwersja czwarta.

Przeciwieństwa się przyciągają? Coś w tym musiało być. Choć czasem było się różnym z drugim człowiekiem niczym ogień i woda potrafiliśmy się z nim dogadać. Choć różni i pełni przeciwieństw to jednak podobni. Choć różni i pełni sprzeczności to jednak razem. Choć kontrastowi to spójni.
 -Kurek, wkurwiasz mnie.
 -No nie daj się prosić!
 -Nie i spieprzaj, mam trening.-odpowiada beznamiętnie
 -Okropna jesteś.
 -Powiedz mi coś czego nie wiem.-rzuca po czym znika za drzwiami hali. Jako ostatnia wchodzi do szatni i ekspresowym tempie się przebiera i niemal gna na halę byle tylko się nie spóźnić.
Czy można kogoś jednocześnie lubić i nie cierpieć? Jednocześnie chcieć momentami udusić i przytulić? Jednocześnie dać w twarz i pocałować? Absurd, a jednak tak było. Swoim codziennym zabieganiem o jej uwagę zaczął zdejmować z niej skorupę oziębłej i nieczułej suki. Swoimi natręctwem zaczął ją do siebie co raz bardziej przekonywać. Do tego stopnia ,że czasem potrafiła wydobyć przy nim z siebie coś więcej niż jakiś uszczypliwy komentarz i wyzwisko. Czasem potrafiła przemówić głosem tej ,która było głęboko w niej ukryta. I tylko i wyłącznie on potrafił ją do tego zmusić. Nie wiedziała co takiego ma w sobie ten jakże irytujący osobnik ,że tak bardzo ją pociąga.
 -To jak?-nie odpuszczał
 -Przyjdę, ale nie dla ciebie. Żeby pooglądać jak pierzecie ruskim tyłki.-odpowiada z delikatnym uśmiechem
 -I tak wiem ,że przyjdziesz dla mnie.-szczerzy się.
 -Twoje niedoczekanie Kurek.
Finał czterech. Cztery najsilniejsze aktualnie w Europie drużyny w jednym miejscu powalczą o koronę w Europie. Rosjanie, Turcy, Włosi i Polacy. Czterech kandydatów, a triumfator może być tylko jeden. Blondynka siedzi na hali pośród największych vipów z możliwych podziwiając wyczyny jej uwodziciela w swoim naturalnym środowisku. Mecz nie należał do jakiś wielkich widowisk, Skra pewnie pokonała Turków i cieszyła się z awansu do finału. Blondynka po chwili zachwytu i oklaskiwaniu zwycięzców, poderwała się ze swojego miejsca i zmierzała ku wyjściu z hali.
 -A pani gdzie ucieka?
 -Do domu.-odpowiada beznamiętnie
 -Nie pogratulujesz mi?-robi smutną minę
 -Gratulacje.-rzuca sucho i zmierza ku wyjściu jednak on jej zupełnie to uniemożliwia- Puszczaj wielkoludzie.
 -Chyba sobie żartujesz.
 -Jestem śmiertelnie poważna.-odpowiada- Idź świętować z kumplami.
 -Wolę z tobą poświętować.-rzuca zalotnie
 -Gorzej ci?
 -Tak, ale to przez ciebie zła kobieto.-przyciąga ją by za chwili wpić się w jej usta na co ona zupełnie przystaje poddając się jego zachłannym pocałunkom. Normalnie ludzie kochają się w domowym zaciszu, jednak ta dwójka nie wyglądała na zupełnie normalną. Halowa kanciapa wydawała im się równie ciekawa do tego typu uniesień co inne pomieszczenia. 
 -Kretynie idź do domu albo nie wiem, do kolegów.-próbowała go zniechęcić gdy ten stale wędrował koło niej
 -Kretynie? Już są jakieś postępy nie ma 'palanta'.-śmieje się
 -Masz jutro ważny mecz, lepiej żebyś się wyspał.
 -A co, proponujesz mi jakąś noc pełną wrażeń ,że karzesz mi się wyspać?
 -Głodnemu chleb na myśli.-odpowiada blondynka
 -Głodny głodnemu wypomni i tu cię mam słońce.-szczerzy się
 -Ty naprawdę masz coś nie tak z głową.
 -Muszę mieć skoro interesuję się taką osobą jak ty.
 -Chętnie użyłabym pewnego słowa jednak nie zasłużyłeś sobie na takie przyjemności dzisiaj. -Przystojniaku?
 -Puknij się w czoło.-odpowiada wywracając oczami.
Oczywiście nie uwolniła się od niego do końca wieczoru, ba, do następnego ranka. Jak zwykli ludzie zjedli wspólnie śniadanie bez większych uszczypliwości z jej strony.
 -Widzisz, jednak można.-uśmiecha się siatkarz
 -Zrobię ci dzisiaj przyjemność bo masz ważny mecz i nie będę ci psuć humoru.
 -W zasadzie to już zrobiłaś.-szczerzy się na co ona wybucha śmiechem i dopija kawę widząc jego wręcz pożerający wzrok na sobie. 
 -Jeszcze ci mało?-pyta gdy czuje jego ciepłe pocałunki na swojej szyi
 -Ciebie nigdy dość.-mruczy jej przyjemnie do ucha błądząc swoim ogromnymi dłońmi pod jej bluzką. Tym razem za miejsce rozkoszy posłużył im kuchenny blat. Normalnie ludzie przyrządzają na nim potrawy do skonsumowania, jednak oni nie byli w żadnym calu normalni.
 -Jak nie wygrasz nie zbliżaj się do mnie.-grozi mu gdy zbiera się do wyjścia
 -No wieeesz ty co ty zła kobieto.
 -I uważaj sobie.
 -Ale na co?-mruży oczy
 -Bo zaczynam cię co raz bardziej lubić Kurek.-odpowiada po czym opuszcza męskie lokum przyjmującego. 
Osiemnasty marca będzie chyba jedną z najbardziej pamiętnych dat dla większość kibiców. Blondynka była jednym z widzów w tym wspaniałym widowisku, jednak z pewnością nie przejdzie ono do historii po przez swoją widowiskowość. Przejdzie do niej jako błąd sędziowski i przegrana pomimo wielkiej walki. Choć to nie ona grała było jej zupełnie przykro. Było jej jeszcze gorzej, gdy dobił ją widok jakże zawsze żywiołowego w jej towarzystwie przyjmującego siedzącego na boisku niemal ze łzami w oczach. Marnym pocieszeniem dla niego była nagroda indywidualna, tak samo jak dla reszty jego kolegów. W tejże chwili wyszła z niej ta, która siedziała gdzieś głęboko zakorzeniona w jej nieczułym sercu.
 -Bartek..
 -O, wiesz jak mam na imię?-uśmiecha się przez łzy
 -Przykro mi.-mówi gdy stoją sami na korytarzu prowadzącym do szatni-Naprawdę przykro.
 -Nie poznaję cię.-mówi gdy ta mimowolnie przytula go
 -Ja siebie też, więc doceń to.-chichocze cicho
Tkwią dłuższą chwilę w swoich objęciach nie mówiąc zupełnie nic. Słowa są tutaj zupełnie zbędne. I bynajmniej, nie jest to krępująca cisza dla tej dwójki.
 -Wiedziałem.
 -Co takiego?-pyta zdziwiona
 -Wiedziałem ,że pod tą skorupą wrednej baby siedzi gdzieś taka ty jak teraz.
 -I musiałeś koniecznie się przekonać o tym na własne oczy?
 -Coś w tym guście.-odpowiada
 -Czyli koniec zabawy, jednak mam jakieś uczucia.
 -Koniec?-dziwi się- To dopiero początek!-śmieje się na co ona kręci z niedowierzaniem głową.
Ich relacja była dość specyficzna i dość.. dziwna. Żadne otwarcie nie przyznawało czy coś ich łączy. Żadne otwarcie nie deklarowało niczego wobec tego drugiego. Nie była to z pewnością normalna relacja na linii mężczyzna kobieta. Nic w tej relacji nie było normalnego. Na czele z tą dwójką.
 -Nie poznaję cię ostatnio.-rzuca szatynka kiedy obydwie buszują po łódzkiej manufakturze
 -Co masz na myśli?
 -Jesteś jakaś taka, inna. Powiesz mi co, a raczej kto to spowodował?-uśmiecha się
 -Myślę ,że chyba ty powinnaś wiedzieć o tym wszystkim. Chociaż ty.-odpowiada po czym w dość dużym skrócie opowiada jej o swojej zażyłości z przyjmującym nie zdradzając jej jednak jego imienia ani nazwiska.
 -Masz czasem ochot go udusić, ale nie robisz tego bo by ci brakowało jego towarzystwa?
 -Mniej więcej.-odpowiada
 -Ja chyba wiem jak to się nazywa.-uśmiecha się szeroko
 -Wal.
 -Ktoś tu się chyba zakochał.
 -Oszalałaś?-burzy się blondynka
 -Może i trochę, ale ty chyba też.-śmieje się
 -To niemożliwe.-przeczy jej
 -A jednak moja droga!-uśmiecha się szatynka.
Blondynka nie była specjalną zwolenniczką jej teorii.  Ba, była wręcz przekonana ,że tak nie jest. Przecież niemożliwe by femme fatale nagle uległa byle komu. Nie wierzyła i nie zamierzała wierzyć, jednak czy na pewno?
Skończyła się kobieca liga. Po świetnym sezonie w barwach łódzkiego klubu doczekała się powołania do reprezentacji. Samo powołanie było dla niej ogromnym sukcesem, nie spodziewała się nawet ,że uda jej się wedrzeć przebojem do dwunastki ,która pojechała walczyć o olimpijską przepustkę. Zarówno ona jak i pewnie większość kibiców nie spodziewała się jej obecności w pierwszej szóstce od pierwszego meczu. Wbrew pozorom Polkom szło fenomenalnie. Po drodze odprawiły mistrzynie świata, a także zawsze groźne Niemki. Grały w finale o olimpijską przepustkę. Pomimo wielu przeciwności z sędziami na czele dzielnie walczyły. Walczyły by spełnić swój olimpijski sen. By marzenia stały się rzeczywistością. Po ponad dwóch godzinach wielkiego boju nie dały rady. Uległy gospodyniom. Był łzy smutku, ból i rozgoryczenia, a także ogromnej złości. Złości, ale przede wszystkim na siebie. Pomimo ogromnej walki jedyną, która mogła być zadowoloną ze swojego występu była debiutantka, która podrywała zespół do walki gdy ten już zupełnie wątpił. Pomimo wielkiej porażki na lotnisku zostały powitane jak wygrane. Choć na chwilę mogły zapomnieć o tym co wydarzyło się w Turcji. Po tym turnieju dostały chwilę wolnego. Blondynka wyjechała do Wrocławia do rodziny na tydzień, by wszystko sobie poukładać. Wróciła do Łodzi na kilka dni przed kolejnym zgrupowaniem.
 -Co tutaj robisz?-dziwi się na jego widok
 -Przyszedłem się z tobą zobaczyć, nie można?-uśmiecha się
Zupełnie beznamiętnym ruchem ręki zaprasza go do środka. Jego towarzystwo jest jej zupełnie obojętne, tak jak i wszystko po tej przegranej. Choć minęło trochę czasu dalej to w niej siedziało. Jak się okazało nie był on takim ignorantem jak większość osobników płci przeciwnej. Doskonale widział ,że dalej to wszystko siedzi w jej środku, więc nie zadawał zbędnych pytań. Jak gdyby nigdy nic posadził ją sobie na kolanach i przytulił. I wcale nie usłyszał od niej jak to zwykle miała w zwyczaju słów sprzeciwu czy niemiłych epitetów, wręcz przeciwnie. Niczym mała dziewczyna przytuliła się do niego. To był z pewnością mały krok do przodu w ich relacji. W relacji choć dość dziwnej i specyficznej to jednak relacji. Bo teraz wiedziała ,że prócz tego ,że był wyśmienitym kochankiem to był też doskonałą drugą połówką. 
 -Przepraszam.
 -Nie masz za co.-odpowiada
 -Mam. Przepraszam ,że byłam taka.. taka nie do zniesienia, ale taki chyba mój urok.
 -A ten urok zdecydowanie na mnie działa.-uśmiecha się gładząc jej policzek
 -Na ciebie jedynego chyba.-śmieje się
 -Mnie akurat nie odstraszyła ta maska tej niepokornej, wręcz przeciwnie.
 -Ty musisz mieć naprawdę nie po kolei w głowie. Możesz mieć każdą, dlaczego ja?
 -Dlaczego? Nie wiem, masz w sobie coś takiego ,że nie potrafię o tobie nie myśleć.-odpowiada
 -Z pewnością nie był to urok osobisty i przyjacielskie nastawienie. 
 -Z pewnością nie.-odpowiada śmiejąc się- Jednak to musiało być coś wyjątkowego.
 -Nie sądzę..
 -Sądzisz i to bardzo.-odpowiada po czym ujmuje jej twarz i całuje. Nie jest to tak zachłanny i pełny pożądania pocałunek jakimi dotychczas ją obdarowywał. Był to zupełnie subtelny i delikatny pocałunek, pełen.. pełen uczucia. Wtedy chyba właśnie uwierzyła w moc słów swojej przyjaciółki. Chyba uwierzyła ,że jednak niezdobyta, mogła zostać właśnie poskromiona.
 -Mam dla ciebie złą wiadomość.
 -Masz żonę i gromadkę dzieci?-pyta na co on kręci głową z uśmiechem
 -Chyba się w tobie zakochałem.-mówi cicho spoglądając w jej zielone oczy i powtórnie zagłębia się w jej malinowych ustach.
Choć jego słowa były w pewnym stopniu dla niej szokiem to nie zareagowała tak jak ta feministyczna Ola powinna. Zareagował wręcz przeciwnie, zupełnie nie podobnie do siebie. Chyba wreszcie trafiła na tego na którym femme fatale nie robiła większego wrażenia i nie odstraszała go. Trafił się śmiałek, który chciał odczarować tą wewnątrz jakże wspaniałą osobę jaką była. Trafił się ten ,który odnalazł klucz do jej skamieniałego serca. Trafił się ten przed którym pomimo przeszłości potrafiła się otworzyć. Trafił się ten wyjątkowy ,który potrafił wydobyć z niej to co wielu przez lata się nie udawało. Trafił się niewzruszony na jej gierki. Trafił się ten ,któremu mogła zaufać. Trafił się ten, w którym mogła się zakochać ... Ale czy zakocha?
_____________________________________
Przepraszam za krótki rozdział, na pocieszenie dodam ,że następny 
pojawi się na przełomie poniedziałku/wtorku.
Jak mówiłam, będzie tu krótko, ale intensywnie.
Nie będzie dzisiaj wyszukanego komentarza odautorskiego za co
przepraszam. Idę na miniseans filmowy, a potem czekam na mecz naszych pań.
#GoPoland
Pozdrawiam, wingspiker.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Perwersja trzecia.

Każdy z nas spotyka na swojej życiowej drodze wiele osób. Odgrywają one w nim większą lub mniejszą rolę. Jednak każda z tych osób z pewnością nie pojawiała się z przypadku. Każda miała jakieś zadanie. Każda pozostawiała jakąś lekcję. Bo nic w naszym życiu nie jest dziełem przypadku ,któremu podporządkowuje się tak wiele rzeczy. Wszystkie zdarzenia są nam z góry przypisane tuż po narodzeniu. Każdy ma swoją rolę do odegrania. Jaką rolę w życiu blondynki miał odegrać siatkarz? Sama chciałaby to wiedzieć. Pojawił się w nim nagle, zupełnie niespodziewanie wiele spraw komplikując. Momentami szczerze go nie cierpiała i miała serdecznie dość jego towarzystwa. Nawet kiedy kulturalnie kazała mu dać spokój, on czynił wręcz przeciwnie. Potrafiła spotykać go kilka razy w ciągu zaledwie jednego dnia. Zastanawiała się co siedzi w jego głowie ,że tak bardzo zabiega o jej względy. Inny facet byłby zupełnie zniechęcony jej humorami i często uszczypliwymi uwagami i niemiłymi odzywkami. Jego zamiast to odstraszać w zasadzie jeszcze bardzie do niej przyciągało.
 -Odpieprz się.-odzywa się blondynka gdy słyszy swoje imię wypowiadane z jego ust
 -Mi też miło cię widzieć wredoto.-szczerzy się i stara utrzymać jej kroku
 -Mam jedno pytanie. Czego ty ode mnie chcesz? Nie mógłbyś się po prostu odpieprzyć ode mnie? Nie wiem, przegrałeś zakład z kumplami ,że zaliczysz jakąś siatkarkę albo poprzednia dziewczyna cię nie satysfakcjonowała?
 -Jesteś strasznie bezpośrednia.-odpowiada z uśmiechem
 -Ktoś w tym towarzystwie musi.-zauważa
 -Niestety, na wszystkie twoje pytania odpowiem przecząco.
 -Lubisz komuś uprzykrzać życie?-pyta
 -Uprzykrzam ci życie?-mruży oczy
 -Nawet bardzo.-odpowiada z nutą ironii
 -Chcesz żebym przestał?-pyta na co kiwa twierdząco głową- To nie udawaj już takiej.
 -Jakiej?-dziwi się
 -Takiej nie do przejścia, bo wiem ,że gdzieś w głębi tej zołzy siedzi przeuroczo kobieta.-uśmiecha się.
Czyżby postawił sobie za zadanie zdjęcie z niej skorupy niezdobytej? Wszystko na to wskazywało. Jednak ona nie chciała by do tego doszło. Może nie powinna pakować wszystkich mężczyzn do jednego worka, jednak zbyt wiele razy przejechała się na nich by z uśmiechem patrzeć na każdego z nich jak na obiekt westchnień. Jednak kiedyś musiał się znaleźć jakiś śmiałek ,który raczył to zmienić.  I właśnie siatkarz zdawał się takim być. Jednak przed nim była długa i wyboista droga do tego by z niepokornej femme fatale wyszła cała kobieca natura, głęboko skrywana przed rasą męską. 
 -Pomyliłeś chyba drogi.-zauważa opierając się o framugę drzwi wejściowych mieszkania gdy w nich pojawia się natręt
 -Wyglądam?
 -Wyglądasz.-odpowiada-Mam wezwać policję za nachodzenie?
 -Wzywaj sobie.-odpowiada z cwaniackim uśmiechem na twarzy- Możesz mnie też ewentualnie pozwać do sądu za naruszanie strefy intymnej i wnieść o zakaz zbliżania na kilometr.
 -Muszę zadzwonić do moje prawnika i przedyskutować z nim tą wersję.-odpowiada blondynka udając zupełną powagę
 -Wpuścisz mnie czy będziesz trzymać na klatce schodowej?-pyta zniecierpliwiony
 -Miłego stania.-chichocze po czym próbuje zamknąć drzwi jednak on jej to uniemożliwia. Zamyka za sobą drzwi po czym całym ciałem napiera na blondynkę przyciskając ją do ściany. Momentalnie wpija się w jej usta. 
 -Każdą koleżankę tak traktujesz?-pyta blondynka spoglądając zawadiacko w kierunku niebieskookiego przyjmującego
 -Tylko te wyjątkowe.
 -Jestem wyjątkowa? Czym sobie zasłużyłam?-przygryza dolną wargę
 -Wiesz doskonale czym.-uśmiecha się po czym zaczyna subtelnie całować jej szyję błądząc przy tym dłońmi pod jej t-shirtem. Po chwili wpija się w jej malinowe usta drażniąc jej podniebienie i pozbywają się jej bluzki. Również i ona nie pozostaje mu dłużna i za moment pozbywa się jego górnej części garderoby. Toczą zacięty bój języków doprowadzając się swoimi pocałunkami do istnego szaleństwa. Toczą zaciętą walkę języków by po chwili znaleźć się w jej sypialni bez zbędnych ubrań wierzchnich. Za chwilę tworzą jedną spójną całość co ona okrasza cichym pojękiwaniem. Po chwili zupełnie zadowolony ze swojej pracy po osiągnięciu zupełnego apogeum przyjemności obojga opada tuż obok niej.
Kiedy nazajutrz blondynka otwiera oczy dalej nie wierzy ,że tak łatwo dała mu się zmanipulować. Zupełnie poddała się chwili i jemu. Nie wierzy też ,że zdołała przespać niemal całą noc z nim w jednym łóżku i do tego w jego objęciach. Po cichu narzucając po drodze na siebie pierwszy lepszy t-shirt i figi wędruje ku łazience. Przemywa wyraźnie zmęczoną twarz. Przez chwilę stoi opierając się o umywalkę i spoglądając w lustro. Dlaczego nie potrafiła mu się przeciwstawić? Dlaczego znów pozwoliła na to by wylądować z nim w łóżku? Dlaczego? Odpowiedź nasuwa się sama. Zaczynał ją okropnie pociągać i już nie tylko w sferze fizycznej bo znała go od 'a' do 'z'. Choć potrafiła go wyklinać, wyzywać, to mimo wszystko zupełnie ją kręcił. Kręciła ją jego bezpośredniość, stanowczość i przede wszystkim opór jakim się wykazywał próbując poskromić niezdobytą.
 -Ziemia do dużej.-dociera do niej głos Agaty w czasie treningu- O kim tak myślisz?
 -Muszę o kimś myśleć?-marszczy brwi- Tak po prostu, myślę czy aby na pewno dobrze zrobiłam podpisując tą umowę.
 -Żartujesz?!-mówi piskliwym głosem- Przecież to jeden z najlepszych klubów w Europie i ty masz wątpliwości?
 -Mam i to spore.-wzdycha
 -Będziesz dobrze zarabiać i dużo się nauczysz i ty masz wątpliwości?
 -Rzeczywiście czeka mnie wspaniały rok w zajebistym Dynamie.-wywraca oczami po czym wraca do treningu. Niemal do samego końca trwania zajęć czuje przenikliwy wzrok przyjaciółki. Aż do jego końca nie zamieniają też ani słowa. Dopiero w drodze do szatni na odwagę zbiera się ta niższa.
 -Chodzi o faceta, zgadłam?
 -Skąd taki pomysł?-pyta
 -Może i udajesz taką wielką niedostępną, ale znam cię zbyt długo by nie widzieć ,że ostatnio zachowujesz się zupełnie inaczej. 
 -Nie wiem skąd przyszło ci to do głowy.
Nie zdążają jednak dokończyć swojej konwersacji bo ktoś im przerywa kiedy znajdują się przy wyjściu z hali. Osobnik ,któremu zawdzięcza wszelkie sprzeczności jakie pojawiły się w jej życiu kilkanaście lat temu.
 -Co u ciebie?-pyta z uśmiechem na twarzy
 -Nie udawaj ,że cię to obchodzi.-odpowiada z nutą ironii w głosie
 -Obchodzi, jesteś moją córką.-burzy się
 -Nagle po po dwudziestuczterch latach przypomniałeś sobie ,że masz córkę? Wiesz co nie śmiesz mnie. Miałeś zarówno mnie jak i moją matkę głęboko w dupie przez te wszystkie lata, więc nie rób z siebie kretyna i nie udawaj ,że wszystko jest dobrze. 
 -Bo dopiero zrozumiałem swój błąd.
 -Zajebiście szybki jesteś. Zostać ojcem to nie sztuka, ale nim być to jest o wiele większe wyzwanie, a ty temu nie podołałeś. Zachowałeś się jak skończony dupek, więc z łaski swojej zajmij się swoją nową rodziną i bądź łaskaw nie nazywać mnie córką bo ty nigdy nie byłeś i nigdy nie będziesz dla mnie ojcem.-wyrzuca z siebie wszystkie złe emocje siedzące w jej wnętrzu jednak powoli zaczyna zbierać jej się na płacz. Nie obchodzi jej to ,że większość zawodników bełchatowskiej Skry z zapartym tchem obserwowała ich wymianę zdań. Odwraca się na pięcie i wybiega. Wbiega na pusty korytarz by schować się za rogiem i osunąć się po ścianie. Chowa twarz w dłonie. Czuje jednocześnie ogromny ból i rozczarowanie. Rozczarowanie tym ,że zaczął interesować się nią dopiero gdy stało się to dla niego wygodne.
Nigdy wcześniej nawet nie wspominał ,że ma córkę, a teraz obnosił się z tym jak z największym skarbem. Zabolało i to okrutnie. Tak samo jak czytanie o tym jak wielkim skarbem jest dla niego syn. I to jak wielkim szczęściem jest jego rodzina. Taka rodzina o jakiej ona zawsze marzyła, lecz przez niego nigdy nie mogła doświadczyć.
 -Oli...-słyszy dobrze znany męski głos
 -Zostaw mnie.-fuczy jednak to nie przynosi zamierzonego skutku. Siada tuż obok niej i obejmuje ją ramieniem.
 -Zdziwiony? Pewnie tak, jak i cała Skra.-wydusza z siebie
 -Nie spodziewałem się ,że z niego jest taki.. może lepiej nie dokończę.-odpowiada gładząc ją delikatnie po plecach.
 -Nie masz przypadkiem treningu?-pyta ocierając pojedynczą łzę z policzka
 -A ty nie masz mi przypadkiem niczego do powiedzenia w sprawie jakiejś Rosji?
 -To nie jest miejsce na taką rozmowę.-zrywa się na równe nogi by za chwilę wparować do szatni. Czuje na sobie pytające wzroki koleżanek z zespołu jednak ma głęboko w poważaniu ich zainteresowanie. Szybko wskakuje pod prysznic po czym wpycha swoje rzeczy do torby i niemal bez słowa wychodzi z szatni. Z trudem wmusza w siebie jakikolwiek posiłek. Siada na podłodze opierając się plecami o kanapę. Siedzi tak jeszcze dłuższą chwilę sącząc ulubione whisky. 
 -Nie mam mnie.-krzyczy słysząc pukanie do drzwi. Zmienia swoją pozycję dopiero wtedy gdy pukanie zaczyna się nasilać i przeradzać w łomot. Doskonale wiedziała kto stoi u jej drzwi i nie myliła się.
 -Czego chcesz?-pyta oschle
 -Pomyślałem, że potrzebujesz towarzysza, no i musimy porozmawiać.
Dość niechętnie wpuszcza go do środka po czym zajmuje tą samą pozycję co przed kilkom chwilami. On siada tuż obok niej.
 -Było miło ,ale musimy to skończyć. Skończyć tą dziwną relację. Wyjeżdżam od przyszłego sezonu do Rosji. Więc to nie ma sensu.
 -Ja jednak widzę sens.-wtrąca ,a ona patrzy na niego zupełnie zdumiona- Nie czytasz gazet? Naprawdę?
 -Rzadko. A co, masz żonę i dwójkę dzieci?
 -Nie zostaje w Skrze.-odpowiada
 -Jak to?-dziwi się
 -Zastanawiam się nad Zenitem i nad... Dynamem.
 -Jaja sobie ze mnie robisz?
 -Mozę i wyglądam, ale mówię całkiem poważnie.-odpowiada z dużym spokojem
 -Nie przeżyjesz bez uprzykrzania mi życia, więc obstawiam ,że zagrasz w Dynamie.-kpi blondynka
 -Bardzo prawdopodobne.-wzrusza ramionami
 -Ja zwariuję...
 -Nie przesadzaj, brakowało by ci mnie.-szturcha ją
 -Wręcz przeciwnie, miałabym święty spokój z tobą.
 -Yhym, jeszcze byś tam zatęskniła za moim towarzystwem.-nie odpuszczał
 -Boże, co ja mam z tobą zrobić Kurek?!
 -Jak to co? Pokochać!-odpowiada na co ona wybucha niepohamowanym śmiechem
 -Jesteś chory.
 -A ty wredna, duet idealny.-szczerzy się.
Momentami miała ochotę udusić go gołymi rękoma. Momentami miała serdecznie dość jego osoby. Momentami chciała żeby dał jej święty spokój. Bo to chyba niemożliwe by ktoś jednocześnie ją niesamowicie irytowała, a zarazem jeszcze bardziej intrygował. Niemożliwe? A jednak. Może i jego codzienna obecność przyprawiała ją o mdłości, jednak z czasem przestała ją zupełnie irytować. Stała się.. co dziwne dość przyjemna.  Mimo to ich relacja dalej była dziwnie popierzona i żadne z nich nie było w stanie określić co w zasadzie ich łączy poza kilkom uniesieniami. Co łączy i w czy w ogóle łączy. 
 -Duża, o co ty się posprzeczałaś ostatnio z tym trenerem Skry?-pyta Agata 
 -Naprawdę chcesz wiedzieć?
 -Chcę, przyjaźnimy się, nie zapominaj o tym.-odpowiada
 -O przeszłość.
 -Jak to, o przeszłość?-dziwi się
 -Pamiętasz, mówiłam ci ,że mój.. ojciec jest trenerem.
 -Pamiętam, ale co to ma do rzeczy?-pyta
 -Mam nazwisko panieńskie matki, to pewnie też wiesz.-mówi na co szatynka przytakuje- Tak naprawdę, przez kilkanaście lat swojego życia funkcjonowałam pod innym nazwiskiem.-wzdycha blondynka zbierając się na odwagę- Pamiętasz jak nie mogłaś znaleźć o mnie informacji za czasów młodzieżowej reprezentacji?
 -To fakt, przekopałam cały internet i nie znalazł nic.-zgadza się
 -Bo nie szukałaś pod właściwym nazwiskiem.-przełyka głośno ślinę- Powinnaś szukać pod Aleksandra... Nawrocka.
Blondynka widzi niemały szok na twarzy przyjaciółki. Widzi ,że nie jest w stanie wypowiedzieć ani słowa. Widzi w jak wielkie zdumienie wprowadziła ją swoim wyznaniem. Dlaczego nie powiedziała jej tego wcześniej? Nienawidziła mówić o swoim ojcu, a ta w zupełności to rozumiała. Znała całą jej historię, jednak bez jednego, jakże istotnego szczegółu ,który poznała dopiero teraz. Dlaczego? Nie naciskała na blondynkę, wiedziała ,że kiedyś jej to powie, w odpowiednim momencie.
______________________________________
Męczyłam ze dwie godziny, ale wymęczyłam, specjalnie dla Was! Od teraz rozdziały będą dodawane tutaj dwa razy w tygodniu. Będą to wtorki i piątki z możliwym bonusem tj. dodatkowym rozdziałem. Brawa dla S. za odgadnięcie osoby ojca :)
Rozdział dedykuję w specjalności Judycie bo jest ogrooomną fanką i moim wielkim wsparciem w pisaniu (zwłaszcza tutaj :D), w postaci motywatora na tt i nie tylko :*
 Ściskam, wingspiker.