sobota, 7 września 2013

Perwersja dziewiąta.

Rozstanie. Dla jednej ze stron może być pasmem niekończących się bolesnych splotów wydarzeń, może być absolutnym końcem świata. Dla drugiej to może być nic nie znaczący koniec, a początek czegoś zupełnie nowego. Jednak chyba ona należała do tych drugich. Nie potrafiła się pozbierać. Nie potrafiła przestać myśleć o nim. Pomimo tego świństwa jakie jej zrobił dalej nie potrafiła o nim zapomnieć. Dalej go kochała. Dalej nie potrafiła oderwać swoich myśli od mierzącego dwieście pięć centymetrów niebieskookiego mężczyzny. Po jego odejściu czuła jakby jakaś część jej odeszła wraz z nim. Znów była okropna. Znów trudno było znaleźć uśmiech na jej twarzy. Znów była egoistyczna i nieczuła. Znów była dawną sobą. Znów była tą, której tak bardzo pragnęła się pozbyć. Znów była tą gorszą wersją siebie i nie potrafiła tego zmienić. W zasadzie nie chciała nawet tego zmieniać. Choć fizycznie wyglądała tak jak zawsze, to psychicznie była zupełnym cieniem siebie. Psychicznie niemal nie istniała. Była wrakiem człowieka. Choć wszyscy bliscy starali się jej pomóc, nie potrafili. Potrafiła przepłakać niemal całą noc bo gdy tylko zamykała powieki, miała przed oczami jego roześmianą twarz. Miała przed oczami twarz człowieka ,który najpierw sprawił ,że jej życie stało się istną bajką, a potem zamienił je w piekło. Najpierw sprawił ,że na jej twarzy pojawił się uśmiech, a potem zamienił go w łzy smutku.
 -Oli tak nie można.-rzuca Agata
 -Nie umiem inaczej.-mówi cicho ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem
 -Nie możesz siedzieć i użalać się nad tym co się stało. To fakt, zachował się jak ostatni dupek, ale musisz pokazać mu ,że wcale cię to nie złamało, musisz pokazać ,że jesteś silna.
 -Mam udawać ,że wszystko w porządku?
 -Dokładnie.
 -Jak mam udawać? Nie umiem. Jestem w kompletnej rozsypce.
 -Nie będę cię pocieszać bo musisz swoje wypłakać, ale postaraj się Oli. Stało się, życie toczy się do przodu. Musisz po prostu o nim zapomnieć.
Czy umiała o nim zapomnieć? Nie potrafiła. Nie była w stanie tego zrobić, nie potrafiła wyrzucić z głowy wszystkich wspólnych chwil. Wszystkich błogich spędzonych razem chwil. Choć izolowała się od niego na wszystkie możliwe sposoby dziwnym splotem wydarzeń trafiała przypadkowo na jego osobę. Czy to oglądając wieczorne wiadomości czy przeglądając prasę czy po prostu internet. Ilekroć nie trafiałaby na jego osobę, tylekroć czuła dziwne kłucie w sercu i momentalnie spływające po policzku łzy. Momentalnie czuła ogromny ból. Momentalnie wszystko wracało do niej ze zdwojoną siłą. 
Maj był okrutnym dla niej miesiącem. Pogoda w kratkę, której naprawdę nie cierpiała co często wieczorami doprowadzało ją do istnej nostalgii i upijania kilku szklaneczek ulubionego trunku. Po dwóch tygodniach wolnego ,które były dla niej koszmarem musiała powrócić na zgrupowanie kadry. Bywały dnie ,że zarówno fizycznie jak i psychicznie czuła się wykończona. Wiecznie brakowało jej siły. Czasem kręciło się w głowie co mogło też wynikać z nadmiaru kofeiny, alkoholu, przemęczenia czy niedożywienia. Dodatkowo zaczął się okres przygotowawczy okraszony morderczymi treningami na sali. Szczerze za tym tęskniła. Chciała też po prostu mieć odskocznię od tego wszystkiego co ją przytłaczało bo kolejny tydzień w czterech ścianach mógłby być dla niej brzemienny w skutki. 
Jedyną osobą jaka nigdy nie marudziła na ogromną harówkę na treningach była właśnie blondynka. Jednak po zaledwie dwóch dniach treningów miała już dość. Była zupełnie wyczerpana i znacznie osłabiona. W duchu nie mogła doczekać się wolnego weekendu. W duchu miała nadzieję nie zejść na boisku w czasie treningu. Jakimś cudem dobrnęła do ostatniego piątkowego treningu na którym ledwo kontaktowała. Czuła się zupełnie beznadziejnie co natychmiast zauważyła jej przyjaciółka.
 -Oli, wszystko okej?-blondynka słyszy pytanie jednak nie odpowiada na nie. Staje w bezruchu z trudem biorąc haust powietrza ,które momentalnie uderza jej do głowy i traci nagle kontakt ze światem. Budzi się w przerażająco białym pomieszczeniu. Unosi jakże ciężkie powieki i dostrzega swoją matkę i Agatę siedzące na krzesełkach ,lecz po chwili zostają one wyproszone przez mężczyznę w białym kitlu.
 -Jak się pani czuje?-pyta mężczyzna
 -Nie za dobrze. -odpowiada blondynka- Wiadomo co mi jest?
 -Zrobiliśmy pani dokładne badanie i to nie jest nic poważnego. Zmęczenie, złe samopoczucie to są tylko objawy błogosławionego stanu. Gratuluję, zostanie pani mamą.-uśmiecha się pogodnie.
Ta wiadomość spada na nią jak grom z jasnego nieba. Na początku nie wierzy w jego słowa, lecz potem wpada w przerażenie. Zostanie matką. Matką dziecka, którego ojca z pewnością nie chciałaby już nigdy spotkać. Strach zupełnie ją paraliżuje. Nie potrafi wręcz wydusić z siebie żadnego słowa.
 -Który to tydzień?
 -Koniec dwunastego.
 -Jak to możliwe ,że niczego nie zauważyłam?-pyta zdumiona- Nie przytyłam ani kilograma ,a także miewam regularne miesiączki.
 -Każdy przebieg ciąży to indywidualna sprawa każdej kobiety, każda inaczej ją przechodzić. Jednak nie ma co się martwić, z maluchem wszystko w porządku.
Po chwili krótkiej i mało sensownej rozmowy lekarz wychodzi z sali, a w niej momentalnie pojawiają się znajome jej twarz. Widzi ich zmartwione twarze. Widzi pytające spojrzenia.
 -Jestem w ciąży.-oświadcza im bez większych ceregieli. Widzi nie mniejszy szok na ich twarzach niż przed chwilą u siebie. Widzi ich ogromne zdumienie. Widzi ich bezradność, ale też po chwili jawiące się blade uśmiechy na twarzach. 
 -Będzie dobrze Oli, jakoś sobie poradzimy.-przytula ją jej rodzicielka
 -Nie zostawimy cię z tym samej.-uśmiecha się Agata.
Nazajutrz w towarzystwie obu pań wychodzi ze szpitalnych murów. W rodzinnym domu nie potrafi sobie znaleźć miejsca. Nie potrafi przestać myśleć o tym małym stworzonku zagnieżdżonym pod jej sercem. Nie potrafi przestać myśleć o tym ,że nosi pod sercem jego dziecko.
 -Oli, mogę zadać ci pytanie?-rzuca jej matka
 -Pewnie.
 -To dziecko. Ono jest..
 -Jeśli masz na myśli jego, to niestety tak, jest jego.-odpowiada pociągając nosem
 -Kochanie, wiesz ,że ci pomożemy. Ja, Agata, Marek..-mówi ciepło- Nie zostawimy cię z tym samej.
 -Dzięki mamo.-uśmiecha się nikle blondynka
 -Zamierzasz... mu powiedzieć o ciąży?
 -Nie mam pojęcia. Nie chcę z jego strony ani współczucia ani tym podobnego. Nie chcę go znać. 
 -To twoja decyzja skarbie, ale mimo wszystko, ono kiedyś spyta gdzie jest tata, o mu powiesz?
 -Nie chcę o tym na razie myśleć mamo. Nie chcę wybiegać tak daleko w przyszłość. Co ma być, to będzie.-wzdycha.
Dni płynęły mozolnie, jej brzuch rósł co raz szybciej, wiosna powoli przemieniała się w piękne i słoneczne lato, które było niezwykle ciepłe, a ona przestała zadręczać się tym wszystkim co miało miejsce w jej życiu i właściwie zaczynała się przyzwyczajać do obecność małego towarzysza noszonego pod sercem. Powoli zaczynał budzić się w niej instynkt macierzyński bo sama przyłapywała siebie na podglądaniu harców maluchów na wrocławskim osiedlu, przeglądaniu prasy dla przyszłych mam, czy przeglądaniu malutkich ubranek w sklepach. Właśnie lipcowego wieczora, będąc w piątym miesiącu ciąży, w czasie oglądania wyczynów polskich siatkarzy w lidze światowej poczuła coś niezwykłego. Kiedy siedziała na sofie, sącząc zimny napój ze szklanki poczuła coś w rodzaju delikatnego łaskotania od wewnętrznej strony brzucha, a następnie dość znaczące kopnięcie. Uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie po czym ułożyła ostrożnie dłoń na swoim brzuchu by po chwili poczuć powtórne kopnięcie maluszka. Siedziała delektując się świetnym meczem chłopaków, co raz czując ukłucie w sercu widząc na ekranie zawodnika z numerem szóstym. Tego, którego pokochała szczerze i była gotowa poświęć resztę swojego życia. Tego, dla którego skłonna byłaby zrobić dosłownie wszystko. Tego, którego tak bardzo chciała nienawidzić, lecz nie potrafiła. 
 -Kochanie, wszystko w porządku?-zaskakuje ją głos matki pojawiającej się nagle w salonie
 -Tak.-odpowiada szybko ocierając pojedynczą łzę z policzka
 -Dlaczego to oglądasz? 
 -Mamo, nie mogę odciąć się nagle od czegoś co jest moim całym życiem przez niego.-odpowiada
 -Może masz rację, ale wiesz ,że oglądanie tego tylko to wszystko przywraca.
 -Wiem, mamo, ale po prostu musiałam to obejrzeć. Musiałam go zobaczyć.-wzdycha
 -Dalej nie zmieniłaś zdania?
 -Nie.-przeczy- Ona ma już swoje życie. Ma karierę, nie zamierzam mu nagle tego niszczyć i zdzierać alimenty. Dam sobie radę.
 -Pamiętaj ,że my z Markiem zawsze ci pomożemy.-uśmiecha się pogodnie przytulając blondynkę.
 -Wiem mamo. Wiem.-odpowiada.
Dni mijały, a wraz z nimi jej brzuszek stawał się co raz to większy. W końcu też pomimo początkowych niechęci poznała płeć swojej kruszynki ,którą z każdym kolejnym dniem kochała co raz bardziej. Uwielbiała gładzić dłonią swój brzuszek, uwielbiała mówić do małego. Na brak zajęć w rodzinnym Wrocławiu narzekać nie mogła. Jej mama wraz ze swoim partnerem robili co mogli byle by tylko nie była sama, byle tyko nie myślała o nim. Odwiedzała ją Agata wraz z kilkoma innym dobrymi znajomymi. 
 -Ola, prawda?-wyrywa ją z zamyśleń głos kobiety również będącej w stanie błogosławionym brunetka.- Nie poznajesz mnie prawda? Agnieszka. Agnieszka Trzcińska.
 -Matko, Aga! Kiedy my się ostatnio widziałyśmy?-uśmiecha się na widok koleżanki z czasów szkolnych
 -Sto lat temu.-śmieje się- Widzę ,że tobie się również poszczęściło.-mówi spoglądając na jej brzuszek
 -Można tak powiedzieć.-odpowiada- Ale tobie nie gorzej moja droga. 
 -Narzekałam na ciebie ,że gadasz tylko o siatkówce, ale mój mąż wcale nie lepszy.
 -Mąż? No ładnie, a ja nic nie wiem?
 -Rok temu wzięliśmy ślub.
 -Kto jest tym szczęściarzem?-pyta blondynka
 -Pewnie znasz, Kuba Jarosz.-odpowiada z uśmiechem
 -Kuba? Pewnie ,że go znam.-uśmiecha się.
W trakcie rozmowy blondynka kątem oka dostrzega kobietę mniej więcej w wieku swojej matki, która bacznie się jej przygląda. Nie wie kim jest owa kobieta, ale jest niemal pewna ,że ją zna. Jest pewna ,że gdzieś już ją spotkała tylko za żadne skarby nie może przypomnieć sobie skąd. Widzi ,że jej rozmówczyni również zna kobietę bo na jej widok uśmiecha się i kiwa jej głową. Wtedy blondynka zamiera. Już wie skąd zna tą kobietę. Wie kim on jest. W obawie przed jej pytaniami żegna się ze znajomą tłumacząc się wizytą u lekarza po czym pośpiesznie opuszcza sklep i galerię.
 -Mamo, mówiłaś ,że Marek ma mieszkanie w Krakowie.-rzuca
 -Tak, zgadza się.-potwierdza kobieta
 -Mieszka tam ktoś?
 -Nie, dlaczego pytasz?
 -Nie mogę, nie chcę tu zostać.-odpowiada
 -Ale dlaczego?-dziwi się
 -Po prostu. Muszę wyjechać. Twoja siostra mieszka w Krakowie, więc będzie miał się kto mną zająć. Proszę cię.
Wiedziała ,że nie może zostać we Wrocławiu. Wiedziała ,że znowu może ją spotkać i następnym razem tak szybko się nie wywinąć. Wiedziała ,że nie powinno być następnego razu. Wiedziała ,że wyjazd będzie najlepszym rozwiązaniem w tym wypadku. Czym prędzej spakowała swoje wszystkie rzeczy. Tuż przed samym wyjazdem odwiedziła aptekę w celu wykupienia potrzebnych leków i to był jej błąd.
 -Ola proszę cię, nie uciekaj.-słyszy głos kobiety- Proszę cię powiedz mi tylko jedną rzecz. To jest dziecko.. Bartka prawda?
 -Nie.-odpowiada odruchowo
 -Ola, proszę cię... Powiedz mi prawdę.
 -Co to zmieni?-pyta- Nie chcę niczyjej litości ani współczucia, zwłaszcza jego. Nie po tym wszystkim co się stało.
 -Pomogę ci.
 -Nie chcę niczyjej pomocy.-odpowiada stanowczo
 -Każdy z nas popełnia błędy, a mój syn popełnił naprawdę najgorszy z możliwych, ale daj chociaż mnie to w jakimś stopniu naprawić, proszę cię.
 -W jaki sposób?
 -Po prostu daj mi namiary do siebie, a obiecuję ci ,że nie będziesz sama Ola.
 -Nie chcę by on wiedział. Z resztą, wyjeżdżam.-rzuca
 -Daj mi chociaż swój numer, chciałabym wiedzieć jak się czujesz. Choć tyle.
 -Naprawdę tego od pani nie wymagam. Poradzę sobie.
 -Wiem to, ale chcę to zrobić.-odpowiada nikle się uśmiechając
 -Nie wiem czy powinnam..
 -Proszę cię, chcę chociaż wiedzieć co będzie się działo w życiu mojego wnuczka bądź wnuczki bo jego ojciec jest nieodpowiedzialnym kretynem.-mówi ze stoickim spokojem. Blondynka nie daje się więcej prosić, ofiarowuje jej swój numer bo ma przeczucie ,że kobieta nie ma złych intencji wobec niej. Dała jej go pod warunkiem ,że swojemu synowi nie powie ani słowa, choć mogła mieć gwarancji. Zaufała niemal obcej kobiecie, choć mogłaby tego nie robić. Nie zważając na nic wyjechała. Rozpoczęła nowe życie w Krakowie w którym dopiero z czasem zdołała się odnaleźć. Może nie czuła się tu tak dobrze jak w rodzinnym Wrocławiu, jednak zdołała zakochać się w tym pięknym mieście. Zdecydowanie w aklimatyzacji w nowym miejscu pomogła jej ciotka, która niczym rodzona matka dbała o nią odwiedzając ją niemal codziennie.
 -Oli, nie zgadniesz kogo dzisiaj spotkałam...-urywa jej matka
 -Masz taką minę jakbyś spotkała co najmniej seryjnego mordercę.-odpowiada rozbawiona jej powagą
 -Spotkałam Bartka..-urywa, a blondynka momentalnie zamiera- Pytał się o ciebie. Błagał mnie wręcz żebym dała mu jakiś namiar na ciebie, żebym chociaż powiedziała gdzie jesteś.
 -Nie mów ,że mu powiedziałaś?!
 -Nie, skąd.-odpowiada, a ona czuje wyraźną ulgę- Chociaż nie odpuszczał. Nie wiem dlaczego mu tak bardzo zależało na tym. Kazał ci jednak przekazać swój numer.
 -Chyba nie sądzisz ,że nagle do niego zadzwonię?
 -To już twoja decyzja Oli. Tylko i wyłącznie twoja.-odpowiada kobieta- Wiesz doskonale jakie jest moje zdanie na ten temat.
 -Wiem mamo, ale ty znasz moje i go nie zmienię.-mówi.
Po ponad godzinnej rozmowie z matką siedzi na kanapie w salonie i co raz spogląda na zapisany na ekranie telefonu numer. Siedzi na kanapie i bije się z myślami. Czy powinna zadzwonić i powiedzieć żeby dał jej spokój? Czy może nie, bo gdy to zrobi on jej nie odpuści? Była pełna sprzeczności. Choć biła się wewnętrznie sama ze sobą wcisnęła zieloną słuchawkę. Gdy usłyszała odgłos odbieranego telefonu, a także żeński głos po jego stronie zamarła. Nie odezwała się ani słowem. Rozłączyła się. Usunęła ten numer. Doskonale wiedziała do kogo może należeć ten głos i tym bardziej nie potrafiła zrozumieć jego zachowania. Choć ona chciała spokoju nie zaznała go. Numer ten wielokrotnie wydzwaniał do niej czego miała momentami dość. Gdy usłyszała dźwięk telefonu z myślą iż dzwoni jej matka odebrała bez spoglądania na ekran.
 -Oli błagam cię, wiem ,że to ty. Odezwij się, proszę. Powiedz gdzie jesteś, ja muszę się z tobą spotkać. Muszę. Słyszysz?-usłyszała potok słów dobrze znanej barwy głosu zanim zdołała się odezwać
 -Skasuj ten numer i zapomnij o mnie, tak jak zrobiłam to ja. Po prostu daj mi spokój.-mówi stanowczym głosem po czym się rozłącza. Wyjmuje kartę z telefonu i zaczyna szlochać. Płacze jeszcze długo dając upust siedzącym wewnątrz emocjom wspieranym przez buzujące hormony. Kiedy się uspokaja bierze długą i aromatyczną kąpiel chcąc zmyć z siebie wszystkie wydarzenia dnia dzisiejszego.
Kiedy kładzie się na łóżku bierze ją na refleksje. Minęło tyle miesięcy, a ona chyba dalej nie potrafiła przyzwyczaić się do jego nieobecności i chyba wtedy zrozumiała jak cholernie jej go brakowało. Brakowało jej go po drugiej stronie łóżka. Brakowało jej jego ogromnych dłoni splecionych na jej. Jego wiecznie uśmiechniętej twarzy z kilku dniowym zarostem przyjemnie drażniącej jej skórę. Brakowało jej odwiecznej walki o kołdrę ,której zawsze było mało. Brakowało jej jego ciepłego uścisku i zapachu perfum. Brakowało jej pobudek pocałunkiem w kąciki ust. Brakowało jej jego dłoni splecionych na jej biodrach. Brakowało jej jego ciepła. Brakowało jej jego łaskotek gdy nie chciała się podnosić z łóżka. Cholernie jej go brakowało wszędzie.
 -Wybrałaś już imię dla małego?-pyta ciotka
 -Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym.
 -Myślę ,że już czas. Za trzy tygodnie będzie o jedną osobę więcej.-uśmiecha się
 -Nie mam pomysłów.-wzrusza ramionami- Może.. Antek?
 -Ładnie.-odpowiada z uśmiechem- Antoś, daj mamusi spać co?
 -To raczej nie szybko.
 -I po kim ty taki zwiercony?-mówi gładząc ją po brzuchu.
W okolicach dwudziestej drugiej blondynka zostaje sama. Bierze orzeźwiającą kąpiel po czym staje przed lustrem kładąc swoje dłonie na brzuchu.
 -Damy radę. Sami. Tylko we dwoje Antoś. Nie potrzebujemy nikogo prawda kochanie? 
Czas nieubłaganie płyną. Każda kolejna doba przybliżała ją do wielkiego dnia, którego się okropnie bała. Była przerażona wizją porodu, ale wiedziała ,że będzie przy niej mama, ciotka, a także Agata. Wiedziała ,że każda z kobiet musi to przejść. Przeczytała masę poradników, ale mimo to czuła strach. Oczywiście bardziej doświadczone w tej sprawie kobiety jakimi były jej matka i ciotka ganiły ją za taką postawę jednak wiedziała swoje.
 -Mama będzie za jakieś dwadzieścia minut z Markiem.-rzuca Eliza, ciotka blondynki- Oli? Oli, mów, to już?
 -Nie wiem.-odpowiada- Tak, to już.-mówi gdy wody płodowe odchodzą
 -Dwa dni za wcześnie, Antek łobuzie!-rzuca po czym zgarnia jej naszykowaną ówcześnie torbę w rękę po czym pomaga jej w dojściu na dół po czym pędzi jak szalona do szpitala. Po kilku godzinach istnych męczarni, godzinach pełnych bólu i zupełnego zmęczenia mogła wziąć na ręce swoje malutkie szczęście. Kiedy patrzyła na inne młode mamy i świeżo upieczonych ojców miała ochotę się rozpłakać. Marzyła wtedy by on był przy niej. By po prostu był. Doskonale wiedziała ,że to nierealne, ale oddałaby wszystko by tylko był tu z nią. Oddałaby wszystko by po prostu był obok. 
Nim się zorientowała opuściła mury szpitala ze swoją małą pociechą. Pierwsze kilka nocy były dla niej istną tragedią, jednak z czasem zdołała się przyzwyczaić do nocnego wstawania. Zdołała przyzwyczaić się do małego. Pokochała go w zasadzie od pierwszego wejrzenia i był jej małym oczkiem w głowie. Już kiedy się urodził był o wiele większy niż większość jego rówieśników bo mierzył całe sześćdziesiąt trzy centymetry. Z tygodnia na tydzień mogła obserwować jak bardzo się zmieniał. Mogła obserwować jak jej kruszynka staje się niemal wierną kopi tego o którym chciałaby zapomnieć. Mogła obserwować jak mały z każdym kolejnym dniem Antoś staje się co raz bardziej podobny do swojego ojca. Cholernie jej go przypominał co potęgowało siedzący w niej ból od dobrych kilkunastu miesięcy jakie minęły od ich rozstania. Zdarzało jej się płakać wieczorami gdy maleństwo już smacznie spało. Zdarzało jej się wracać myślami do tych wszystkich wspaniałych chwil jakie ze sobą spędzili. Zdarzało jej się tęsknić za jego obecnością. Zdarzało jej się usychać z miłości. Zdarzało jej się przyłapywać siebie samą na błądzeniu w myślach za nim. Zdarzało jej się złapać na cholernej tęsknocie. Tęsknocie ,która zamiast maleć z każdym kolejnym dniem rosła. Tęsknocie ,która zaczynała dominować jej życie. Tęsknocie z którą za cholerę nie potrafiła niczego zrobić. Kochała go i nic ani nikt nie mógł tego zrobić. Kochała go pomimo świństwa jakie jej zrobił. Kochała mimo wszystko...
_________________________________________________
Od razu chcę Was kochane przeprosić za zwłokę, ale wpadłam w wir szkoły i treningów no i nijak nie mogłam się zmotywować do napisania czegoś.(Dlatego też za cierpliwe oczekiwanie, jest nieco dłuższy niż zwykle. )Do tego przyplątało mi się chorubsko, jak tradycyjnie na początek roku szkolnego. Nie będę się wywodzić gdyż blisko trzydziestodziewięcio stopniowa gorączka mi tego nie ułatwia, więc czekam na Wasze opinie. Kiedy epilog? Napiszę go jutro, postaram się go dodać na dniach jednak trudno mi określić kiedy dokładnie. Historię już w zasadzie znacie, czas teraz na ostatecznie jej rozstrzygnięcie i poznanie prawdziwego powodu rozłąki tejże dwójki.
Ściskam, wingspiker.

Dzisiaj piękne 3-0 z Niemcami, fenomenalna gra z pewnością napawa optymizmem przed zbliżającymi się wieeelkimi krokami ME. Jutro liczę na dobre spotkanie ,a także na zwycięstwo ,które jest jak najbardziej w naszym zasięgu! Teraz lecę kibicować Paniom!
#GoPoland!

20 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No po prostu zaskakujesz mnie na każdym kroku.
      Jeden rozdział i tyle emocji :D
      Wiadomość, że Ola jest w ciąży mnie zaszokowała, nie powiem. I to w dodatku, Kurek jest ojcem... No, no.
      Najgorsze co może być, to to co się wydarzyło wcześniej. Jak mogłeś, Bartoszu, zostawić ją? Nigdy nie zrozumiem facetów, nigdy w życiu! Jak można porzucić kobietę, której uczucie nabierało coraz większego tempa? Jak można ją porzucić w kwiecie miłości? No jak, jak?! :C
      Najważniejsze, że Ola urodziła zdrowego Antosia.
      Ale ja nie wierzę, że Bartek jej nie kocha. Ja w to nie wierzę i mnie ciekawość zżera od środka. Co też nasza droga wingspiker nam zgotuje? :)
      Już nie mogę doczekać się epilogu. Z jednej strony wiem, że to koniec, ale z drugiej też strasznie mnie to wszystko ciekawi...
      A teraz biję pokłony, za napisanie rozdziału przy 39,3 stopniach gorączki. :*

      Zdrowiej, kochana. :)


      +wiesz, gdzie mnie szukać. :)

      Usuń
    2. Tak samo jak oni nie rozumieją nas, my nigdy nie zrozumiemy ich :P

      Usuń
  2. I znowu wzięło mi się na wzruszenia, choć czytałam co chwilę spoglądając na ekran telewizora, bo nasze siatkarki właśnie tłuką Bułgarki :D
    Co rozdział, to piękniejszy, nie wiem, jak Ty to robisz.
    Mały Antoś to ogromne szczęście w rozbijającym nieszczęściu i oba te uczucia wyraźnie się ścigają, jednak żadne z nich nie ma potęgi Usaina Bolta, by odjechać na te kilka kroków i móc choć przysłonić całą resztę.
    Z ręką na sercu- non-stop zastanawiam się, z jakiego powodu ta dwójka musiała się rozstać, a raczej dlaczego Kurek podjął tak krzywdzącą decyzję.
    No i teraz w moim umyśle gonią się dwie rzeczy- chęć przeczytania epilogu i niechęć, wiedząc, że to już koniec tej fantastycznej opowieści. I znowu żaden fenomenalny Jamajski sprinter nie chce się w któreś z tych odczuć wedrzeć.
    Tak więc z bólem mówię, że czekam i ściskam Cię bardzo mocno, z mojej fejmobiałej (jest serial, jest fejm)! <3

    PS: RADUJMY SIĘ, WŁAŚNIE WYGRAŁYŚMY 3-1 Z BUŁGARIĄ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieeeeeeeeszę się ,że jesteś zadowolona moja największa fanko :P

      Usuń
  3. Genialny, czekam na epilog!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział;) Genialnie napisany;)
    Ja nie chcę epilogu;(((((((

    OdpowiedzUsuń
  5. Antoś to takie malutkie szczęście w nieszczęściu. Da jej siłę, aby żyć i starać się robić to jak najlepiej dla niego. Ale przeszłość jej nie opuści, a Kurek nie zniknie za ruchem czarodziejskiej różdżki. Tęsknota też nie opuści Oli z dnia na dzień, a szczera rozmowa może jej wiele wyjaśnić. Pomimo tego, że w pewnym sensie zakonczenie jest nam znane, to ja do samego końca będę się łudzić, że oni jednak będą razem :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Z niecierpliwością czekam na epilog i to co się w nim wydarzy, ja mam nadzieję że oni się zejdą i stworzą śliczną rodzinkę. Pozdrawiam i zapraszam do mnie odzawszenazawsze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. aj Karolciu, znowu zaskakujesz, chociaż już się przyzwyczaiłam :D
    można było się domyśleć że Pan jaśnie Kurek będzie chciał pogadać kiedyśtam, ale Oli robi dobrze, po tym co jej zrobił.
    czekam szybciutko już na epilog, żebyś nam tu wszystko wyjaśniła!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kto zna blog który się nazywa Spełnić Marzenia proszę o link :)

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny, szkoda, że to już koniec :)
    czekam na epilog :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny jak wszystkie ;) Ty tak niesamowicie opisujesz te emocje, uwielbiam to :)
    Jestem ciekawa czemu się rozstali. Nadal mam nadzieję, że Bartek zrozumie swoj błąd i jeszcze będą razem ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. To nie tak miało być
    Już nic nie wiem
    Możliwe jest że on ma dziecko z inną i nie chcial żeby Ola sie dowiedziała i dlatego ja zostawil bez wyjaśnienia
    POZDRAWIAM
    WINIAROWA:)

    OdpowiedzUsuń